Lody amerykańskie... dlaczego tak długo trzeba na nie czekać w Lidlu? Szczerze mówiąc to sama już nie wiem czy jedynie bywają czy jednak są w stałej ofercie. Akurat jeśli przychodzę po coś, co w (pół)tygodniu jest dostępne to nie zwracam uwagi na nie. Tym bardziej, że nie są do końca praktyczne. Nie każdy członek rodziny ma w tym samym czasie ochotę na lody o konkretnym smaku albo w ogóle, zwyczajnie lody. Kiedy je się je samotnie to nie sposób czasami zjeść całości nawet z naprawdę obniżoną ilością cukru we krwi. Nie każdy daje radę zmieścić pół litra lodów w sobie. Wybrałam akurat czekoladowe, ponieważ wtedy masła orzechowego znów nie było. Szkoda. Truskawkowego sernika nie zamierzam powtarzać z tego względu, że smakował zbyt cukrowo, mimo iż tym ciastem. Poza nim za mną jest Crunchy Almond, czyli karmelowiec z orzechami.
Wizerunek tychże pudełek lodów jest dopracowany w każdym calu. Gwiazdki zerwane wprost z nieba i wtopione w czerwone tło, przed którym głupie miny robi sztabka (albo jak kto woli, podłużna kostka) czekolady. Takie zabawne wykonanie, które w istocie cieszy oko. W tym wypadku czerwień fajnie komponuje się z brązem, a biały napis z zieloną obramówką doskonale podkreśla nazwę. Chrupiąca czekolada, oczywiście. I weź tu, człowieku, przejdź obok nich kompletnie obojętnie. Tutaj mała sugestia została dodatkowo zawarta na opakowaniu, bowiem wskazówka podpowiada, aby wyjąc lody około 10 minut przed spożyciem. Polecam ten sposób.
Po zdjęciu wieczka i oderwaniu wierzchniej folii dał się poczuć intensywny, surowy aromat kakao, którego głęboki, brązowy odcień przybrały lody. Z biegiem czasu lody zaczęły się lepiej topić, więc łyżka miała ułatwione zadanie. Mimo to nie było możliwości uniknięcia twardych kawałków... czekolady w prostokątnej postaci! Spodziewałam się małych części, ale znalazłam ich przeciwieństwo. Dla urozmaicenia w masie ukrywają się dwie inne czekolady - biała i deserowa. Obie odpowiednio wolno zostawiają po sobie ślad na języku i osładzają bardziej, bądź mniej to miejsce. To proste, tradycyjnie tłuste i całkiem smaczne dodatki bez większego wyrazu. Trzeba zaznaczyć, że strasznie twarde jak na tanią czekoladę przystało (a skład na jedną z gorszych nie wskazuje). Z orzechów najwyraźniejszy, najczęściej spotykany był orzech włoski (podzielony na po dwa, cztery kawałki). Chrupiący oraz wciąż miękki, sprawiał wrażenie delikatnie przypieczonego. Reszta gdzieś tam dźwięczała w tle, także nie będę wyrażać zdania na ich temat. Najzwyczajniej w świecie tam były, ot tak słabo chrupały dodając znajomej, subtelnej goryczy. Masy lodowej nie można było zarzucić oszustwa w nazwie, bowiem czekolady tam nie zabrakło ani grama. Kakao towarzyszyło od początku do końca, czego nierzadko brakuje w lodach o takich smakach. Słodycz również, bez wątpienia wyważona, a z czasem dała o sobie mocniej znać. Same lody miały dobrą konsystencję - gęste, zbite i z czasem kremowe.
Jasne, jest tutaj o czym pisać. Nad najsmaczniejszymi produktami można by się długo rozwodzić. Te w zupełności do nich nie należą, co nie skreśla ich z listy bardzo dobrych lodów. Nie bez celu producent zamknął w pudełkach tak dużo czekolady, nie tylko pod jej tytułową postacią. Kakao, mnóstwo kakao! I orzechy. Przeszkadzała mi tylko ta wielkość kostek, wolałabym mniejsze. Żeby nie było, Crunchy chocolate szybko u mnie nie pojawi się ponownie, ale nie wykluczam powtórki z rozrywki z nimi. Orzechy to dodatkowa smakowa atrakcja w tym przypadku, bez której nie byłoby już tak ciekawie. Za taką cenę warto, nawet nie ma co porównywać. Ten smak dodał mi trochę nadziei na spotkanie z kolejnym z amerykańskiej edycji lodów lidlowskich.
Znalezione: Lidl
Cena: 9,99 zł
Ocena: 5/6
Wyglądają obłędnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mam gdzieś blisko Lidla.
Nawet nie wiedziałam, że w lidlu są takie lody, muszę koniecznie pójść i sama przetestować ;)
OdpowiedzUsuńStraszne się cieszę, że Cię zainspirowałam ;) pustych stron nie zostawiłam, nie czułam takiej potrzeby. W mojej głowie bullet journal daje taką dużą swobodę, że jeśli nagle będę miała ochotę zrobić randomowy wpis albo rysunek gdzieś pomiędzy innymi rzeczami to mogę ;)
www.itsnesti.blogspot.com
Jakoś w tym roku nie pojadłam lodów, bo nie miałam ochoty :P Te kuszą, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńlubię je, ale jednak rządzi mało orzechowe i ciasteczko. Czekolada jest na 3 miejscu u mnie ;)
OdpowiedzUsuńMasło orzechowe jest na mojej liście do spróbowania.
UsuńJa jestem w Lidlu bardzo często, ale nigdy nie rozglądałam się za lodami :) Teraz poszukam :)
OdpowiedzUsuńMaksymalnie czekoladowe i z chrupiącymi dodatkami - skradłyby moje serducho <3 Ja lubię taką twardą i zmrożoną czekoladę, akurat :D
OdpowiedzUsuńCzuję, ze idealnie wpasowałyby się w Twoje gusta. :D
Usuńmi marzy sie koktajl lodowo owocowy
OdpowiedzUsuńNie znam tych lodów, ale może przy okazji rozejrzę się w Lidlu, żeby spróbować :)
OdpowiedzUsuńomonomom! zjadłabym!
OdpowiedzUsuńSmaczne ale też super wrażenia na nas nie zrobiły :) Jednak z masłem orzechowym są najlepsze :D
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę je na oczy :)
OdpowiedzUsuńczekoladowe... mniam mniam :D
Czy takie lody są sprzedawane w innych supermarketach? Z chęcią bym kupił i spróbował tych lodów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patryk
Nie są.
UsuńSzkoda :( Z chęcią bym je kupił :)
UsuńPozdrawiam,
Patryk