niedziela, 18 czerwca 2017

Lindt Lindor Hazelnut

W kategorii pralin, Lindt biją według mnie wszystkie inne na głowę. A może to ja je tak nieziemsko odbieram? Doskonałej jakości czekolada, która w swoim wnętrzu skrywa przyjemnie tłuste, bajecznie rozpływające się nadzienie. Brzmi cudownie, prawda?Zastrzeżeń do żadnej z trzech podstawowych pralin nie mam, ale na horyzoncie pojawiła się (obok późniejszej kokosowej) orzechowa, dokładniej ta z lasu. Mam tu na myśli orzechy laskowe, oczywiście. Jak wypadła na tle pozostałych?



Opakowanie niczym nie różniło się od poprzedniego poza jednym od razu zauważalnym szczegółem - wśród bazy smaków widniała pralina w eleganckim, brązowym odcieniu. Pudełko złotego połysku nie zmieniło, zachowało za to kilka rodzajów okrągłych kulek o różnych smakach, a jednym dodatkowym. Tym nowszym i może znacznie smaczniejszym. Nie myślałam o postaci kuleczki bez papierka, czekałam raczej na niespodziankę (?). Chciałam, by to wnętrze przypominało coś w typie kremu nugatowego, jednak kremowej barwy kawałeczki znalazły się w powłoce. Ciekawe czy w wersji kokosowej wiórki (bądź płatki) również zaznaczyły swoją obecność w ten sposób. Teraz to nieważne.



Orzeszki wyglądały na posiekane nożem bez późniejszego wstępnego prażenia, solenia czy innego zabiegu karmelizowania. Nie doszło do powstania zbędnych okruszków zatopionych w poczciwej, grubej skorupie czekolady. Sprawuje ono ochronną warstwę dla delikatnego, tłustego kremu. Kolejny aspekt, czyli mleczność - nie ma pomiędzy nimi jakiejś szczególnej różnicy, kakao także nie uwydatnia swoich cech, ale na jego brak nie można narzekać. Pod tym względem było dobrze, lecz nie najlepiej. Lepszym sposobem byłoby zastąpienie kremu jego orzechową warstwą. 
Cóż, nie można mieć wszystkiego. Zdradzę jeden mały szczegół, kiedyś na blogu pojawi się recenzja kilku(nastu) smaków Lindor(ek). Aż jestem ciekawa sama...

Skład i wartości: zjadłam, prezenty nie mają kalorii
Znalezione: prezent
Cena: j.w.
Ocena: 5/6

14 komentarzy:

  1. Znam, jadłam, ale nie powaliło ;) Dla mnie te pralinki są za tłuste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podpisuję się! Wszystkie lindorki moim zdaniem odstręczają tłustością :(

      Usuń
  2. Bardzo lubię te pralinki :) Są bardzo dobre <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam, nie powalają na kolana, ale mogą być

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jadłam, może kiedyś będę miała okazję ich posmakować. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla nas nadzienie za tłuste ale jak się wcześniej podmrozi je w zamrażarce to są pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wiem jak je jeść gdyby mi się udało ich spróbować :P

      Usuń
    2. Następnym razem może wykorzystam ten pomysł. :)

      Usuń
  6. Nie jadłam, ale z reguły orzechowe nadzienia mi smakują. Może nie powalają, ale smakują. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe czy by mi posmakowały :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jadłam, ale szału nie było. Smaczne, ale bez rewelacji :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie jadłam tych, ale kocham orzechy laskowe, więc chętnie bym spróbowała. Zwykłe, czerwone lindorki kiedyś bardzo mi smakowały, a teraz są zbyt tłuste i margarynowe. W Australii jadłam kokosowe w gorzkiej czekoladzie oraz migdałowe w gorzkiej czekoladzie - i były rewelacyjne! Przepyszne i nie tak margarynowe :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię praliny o smaku orzechowym :) Dla mnie są ok ;)

    Pozdrawiam,
    Patryk

    OdpowiedzUsuń

Jeśli Ci się podobają przepisy - skomentuj. Bądź na bieżąco - obserwując bloga!
Spam jest ignorowany i usuwany.