Zdałam sobie sprawę z tego, że wielu smaków z dziś prezentowanej niemieckiej marki już dawno nie jadłam. Wśród nich są i takie, co na próżno szukać w Polsce. Powróćmy do dzieciństwa raz jeszcze. Wtedy po raz pierwszy zjadłam czekoladę z miętą. A przynajmniej świadomie. Podobna tej wersji była letnia limitowana edycja Erdbeer Minze. Truskawka z obecnym, głównym składnikiem nie stała się jednak ciemną czekoladą jak tutaj. Jedno jest pewno - na pewno spotkać można orzeźwienie.
Kwadratową tabliczkę odziano tym razem w miętowy kolor jak najbardziej odpowiadający smakowi. ...albo w morski w zależności od oczu i skojarzeń. Nie da się zignorować faktu, że to i tak odcień zielonego. Za to listki są bardziej żywe, a nadzienie wypełnia po brzegi kostki czekolady, z których tylko jedna jest przepołowiona. Oryginalna nazwa smaku znajduje się na górze, czego wspominać nie trzeba. Angielski przecież jest bardziej powszechny.
Bez względu na wszystko, otworzyłam folijkę zgodnie z paskiem rozdzielenia, a po tym wyjęłam ją całą na wierzch. Zapach stał się wyjątkowo intensywny, aczkolwiek bardziej miętowy niż mocnego kakao. Mimo wszystko oba aromaty się odpowiednio łączą. Zdziwiłam się, ponieważ tego czasu zapakowano ją poprawnie. Logo na poszczególnych 16-stu kostkach nie było odwrócone. Od razu wiedziałam, że kolor nie będzie przypominał mlecznej czekolady, bo zapamiętałam dobrze ten szczegół. Blisko czarna czekolada i szacunkowo białe (nieprzybrudzone) nadzienie.
Smak: Tabliczka łamie się z nadzwyczajną łatwością, ale nie radzę na nią naciskać. Dolna jak i górna część jest grubsza od bocznych. Na początku zaryzykowałam spróbowanie podstawowej pokrywy. Odgryzienie pokazało wyrazistość kakao, co wskazuje na deserową czekoladę. I bardzo dobrze, bo ta opcja jest lepszym wyborem dla tego smaku. Główny składnik stworzył perfekcyjną harmonię z cukrem, bo mleczność gdzieś z tyłu zanikła. Co więcej, postawiono na dobrą jakość. Nie żadna margarynowa goryczka, która by wszystko popsuła. Czekolada doskonale się rozpuszcza, mimo iż niełatwo ją oddzielić od nadzienia. Masa je stanowiąca konsystencją przypomina pastę do zębów. Tak samo jak ona, czuć intensywnie orzeźwiającą miętę w smaku bez żadnej mączności i nieprzyjemnego smaku. Sztywna, ale można by ją rozsmarować na kanapce, gdyby się chciało wybierać łyżeczką czy nożem. Lekka i subtelna słodycz współgra z (prawie) gorzką czekoladą idealnie. Doskonale się łączą, a żadne z nich nie wychodzi na prowadzenie.
Skład i wartości:
Znalezione: Kaufland
Cena: ok. 2,88 zł (promocja)
Ocena: 4/6
Edit. Od następnego tygodnia w Lidlu promocja n te czekolady - dwie za 8 zł.
miętę wziełaś? Kurde... odważna jesteś :) Ale tanio kupiłaś! Ty to masz talent łowiecki :D
OdpowiedzUsuńTrzeba było odświeżyć smak. ;)
UsuńGazetka z Kauflandu przychodzi co tydzień, więc...
Co do łowienia. Przypomniało mi się jak kiedyś mój wujek złowił rybę, a ja ją z powrotem wrzuciłam do rzeki.
hahaha prawdziwa miłosniczka zwierząt, brawo :D
UsuńMięta do czekolady niezbyt mi pasuje, więc na takie czekolady nie patrzę, choć kontrast czekolady z nadzieniem mi się bardzo podoba ;)
OdpowiedzUsuńHerbata o smaku czekolady z miętą jest jeszcze gorsza.
UsuńNiezła cena jak na rittersport ;)
OdpowiedzUsuń*Ritter Sport
UsuńNienawidzę tego połączenia smakowego. Dla mnie zawsze smakuje to jak czekolada z pastą do zębów :P Promocja w kaufie wciąż aktualna? Są tam też zimowe limitki? Mam trochę daleko i nie wiem, czy się fatygować ;d
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, ze mi każdy Ritter Sport smakuje. Nawet jeśli mógłby być lepszy (patrz: letnie limitki).
UsuńPromocja aktualna nie jest, ale nie tak dawno była na duże tabliczki tej marki, które pewnie jeszcze można znaleźć. Tamte są bez porównania lepsze.
W nazwie powinno być Pfefferminz, bez t :D
OdpowiedzUsuńNa tą chwilę są dwa Rittery, których nie chcę próbować, ten prezentowany przez Ciebie i z rodzynkami :D
Już poprawione. Nawet nie widać, że uczyłam się 9 lat tego języka. xD
UsuńZ rodzynkami nie jadłam już lata, ale mi smakowało.
Wowowow! 9 lat?! brawo! Jak to wytrzymałaś :D
UsuńUwielbiam miętę w deserach,ale taką świeżą. Takie czekolady są dla mnie nieco zbyt sztuczne...
OdpowiedzUsuńChyba nic podobnego ze świeżą miętą nie jadłam. ;-; Nie przypominam sobie w tej chwili.
UsuńNie znoszę połączenia mięty z czekoladą wiec jakkolwiek by nie była dobra, dla mnie nie. :D
OdpowiedzUsuńJak nie spróbujesz, to nie zmienisz zdania.
UsuńMięta to złoooo :D Nigdy bym jej nie kupiła, nawet bym nie spróbowała przy częstowaniu ;P
OdpowiedzUsuńNieładnie tak gardzić dobrą marką. ;)
UsuńTu nic nie było perfekcyjne ani harmonijne. Ble, mięta w czekoladzie to zło - zgadzam się z Natalie.
OdpowiedzUsuńGusta są różne, a każdy może odebrać dany produkt zupełnie inaczej. ;)
Usuńnie lubię czekolad z miętą;p
OdpowiedzUsuńNo to jedyna nie jesteś.
Usuńuwielbiam mięte, ale do picia.. uwielbiam czekolad, ale tego połączenia nigdy jakoś nie strawię :O
OdpowiedzUsuńHaha, kolejna. :D
UsuńMoże mięty pić nie uwielbiam, ale nie pogardziłabym.
O nie dla mnie wszelaka czekolada miętowa jest nie do zjedzenia nie znoszę takiego połączenia
OdpowiedzUsuńA mi to nie zawsze przeszkadza. ;)
UsuńMięta i czekolada, to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie się ktoś znalazł! :D
UsuńMięta i czekolada to coś czego nie lubię :P
OdpowiedzUsuńIle Was jeszcze takich ludzi będzie? ;-;
UsuńBardzo lubię połączanie czekolady i mięty. prze to czekolada nie wydaje się być słodka a mięta bardzo odświaża. Nie próbowałam jednak tych czekoladek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dokładnie, ale...
Usuń...TO NIE SĄ CZEKOLADKI.
Polecam kiedyś spróbować.