poniedziałek, 15 lutego 2016

Ritter Sport Pfefferminz

Zdałam sobie sprawę z tego, że wielu smaków z dziś prezentowanej niemieckiej marki już dawno nie jadłam. Wśród nich są i takie, co na próżno szukać w Polsce. Powróćmy do dzieciństwa raz jeszcze. Wtedy po raz pierwszy zjadłam czekoladę z miętą. A przynajmniej świadomie. Podobna tej wersji była letnia limitowana edycja Erdbeer Minze. Truskawka z obecnym, głównym składnikiem nie stała się jednak ciemną czekoladą jak tutaj. Jedno jest pewno - na pewno spotkać można orzeźwienie.


Kwadratową tabliczkę odziano tym razem w miętowy kolor jak najbardziej odpowiadający smakowi. ...albo w morski w zależności od oczu i skojarzeń. Nie da się zignorować faktu, że to i tak odcień zielonego. Za to listki są bardziej żywe, a nadzienie wypełnia po brzegi kostki czekolady, z których  tylko jedna jest przepołowiona. Oryginalna nazwa smaku znajduje się na górze, czego wspominać nie trzeba. Angielski przecież jest bardziej powszechny.


Bez względu na wszystko, otworzyłam folijkę zgodnie z paskiem rozdzielenia, a po tym wyjęłam ją całą na wierzch. Zapach stał się wyjątkowo intensywny, aczkolwiek bardziej miętowy niż mocnego kakao. Mimo wszystko oba aromaty się odpowiednio łączą. Zdziwiłam się, ponieważ tego czasu zapakowano ją poprawnie. Logo na poszczególnych 16-stu kostkach nie było odwrócone. Od razu wiedziałam, że kolor nie będzie przypominał mlecznej czekolady, bo zapamiętałam dobrze ten szczegół. Blisko czarna czekolada i szacunkowo białe (nieprzybrudzone) nadzienie.


Smak: Tabliczka łamie się z nadzwyczajną łatwością, ale nie radzę na nią naciskać. Dolna jak i górna część jest grubsza od bocznych. Na początku zaryzykowałam spróbowanie podstawowej pokrywy. Odgryzienie pokazało wyrazistość kakao, co wskazuje na deserową czekoladę. I bardzo dobrze, bo ta opcja jest lepszym wyborem dla tego smaku. Główny składnik stworzył perfekcyjną harmonię z cukrem, bo mleczność gdzieś z tyłu zanikła. Co więcej, postawiono na dobrą jakość. Nie żadna margarynowa goryczka, która by wszystko popsuła. Czekolada doskonale się rozpuszcza, mimo iż niełatwo ją oddzielić od nadzienia. Masa je stanowiąca konsystencją przypomina pastę do zębów. Tak samo jak ona, czuć intensywnie orzeźwiającą miętę w smaku bez żadnej mączności i nieprzyjemnego smaku. Sztywna, ale można by ją rozsmarować na kanapce, gdyby się chciało wybierać łyżeczką czy nożem. Lekka i subtelna słodycz współgra z (prawie) gorzką czekoladą idealnie. Doskonale się łączą, a żadne z nich nie wychodzi na prowadzenie.
Skład i wartości:

Znalezione: Kaufland
Cena: ok. 2,88 zł (promocja)
Ocena: 4/6

Edit. Od następnego tygodnia w Lidlu promocja n te czekolady - dwie za 8 zł.

32 komentarze:

  1. miętę wziełaś? Kurde... odważna jesteś :) Ale tanio kupiłaś! Ty to masz talent łowiecki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było odświeżyć smak. ;)
      Gazetka z Kauflandu przychodzi co tydzień, więc...
      Co do łowienia. Przypomniało mi się jak kiedyś mój wujek złowił rybę, a ja ją z powrotem wrzuciłam do rzeki.

      Usuń
    2. hahaha prawdziwa miłosniczka zwierząt, brawo :D

      Usuń
  2. Mięta do czekolady niezbyt mi pasuje, więc na takie czekolady nie patrzę, choć kontrast czekolady z nadzieniem mi się bardzo podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbata o smaku czekolady z miętą jest jeszcze gorsza.

      Usuń
  3. Niezła cena jak na rittersport ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę tego połączenia smakowego. Dla mnie zawsze smakuje to jak czekolada z pastą do zębów :P Promocja w kaufie wciąż aktualna? Są tam też zimowe limitki? Mam trochę daleko i nie wiem, czy się fatygować ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, ze mi każdy Ritter Sport smakuje. Nawet jeśli mógłby być lepszy (patrz: letnie limitki).
      Promocja aktualna nie jest, ale nie tak dawno była na duże tabliczki tej marki, które pewnie jeszcze można znaleźć. Tamte są bez porównania lepsze.

      Usuń
  5. W nazwie powinno być Pfefferminz, bez t :D
    Na tą chwilę są dwa Rittery, których nie chcę próbować, ten prezentowany przez Ciebie i z rodzynkami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawione. Nawet nie widać, że uczyłam się 9 lat tego języka. xD
      Z rodzynkami nie jadłam już lata, ale mi smakowało.

      Usuń
    2. Wowowow! 9 lat?! brawo! Jak to wytrzymałaś :D

      Usuń
  6. Uwielbiam miętę w deserach,ale taką świeżą. Takie czekolady są dla mnie nieco zbyt sztuczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nic podobnego ze świeżą miętą nie jadłam. ;-; Nie przypominam sobie w tej chwili.

      Usuń
  7. Nie znoszę połączenia mięty z czekoladą wiec jakkolwiek by nie była dobra, dla mnie nie. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mięta to złoooo :D Nigdy bym jej nie kupiła, nawet bym nie spróbowała przy częstowaniu ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Tu nic nie było perfekcyjne ani harmonijne. Ble, mięta w czekoladzie to zło - zgadzam się z Natalie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gusta są różne, a każdy może odebrać dany produkt zupełnie inaczej. ;)

      Usuń
  10. uwielbiam mięte, ale do picia.. uwielbiam czekolad, ale tego połączenia nigdy jakoś nie strawię :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, kolejna. :D
      Może mięty pić nie uwielbiam, ale nie pogardziłabym.

      Usuń
  11. O nie dla mnie wszelaka czekolada miętowa jest nie do zjedzenia nie znoszę takiego połączenia

    OdpowiedzUsuń
  12. Mięta i czekolada, to coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mięta i czekolada to coś czego nie lubię :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo lubię połączanie czekolady i mięty. prze to czekolada nie wydaje się być słodka a mięta bardzo odświaża. Nie próbowałam jednak tych czekoladek.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ale...
      ...TO NIE SĄ CZEKOLADKI.
      Polecam kiedyś spróbować.

      Usuń

Jeśli Ci się podobają przepisy - skomentuj. Bądź na bieżąco - obserwując bloga!
Spam jest ignorowany i usuwany.