Dziś zaczynamy na blogu nowy, (może nawet) ciekawszy rozdział. O co chodzi? Kto uważnie czyta, być może zauważył w ostatnim poście (albo na Facebook) moje pytanie.
Pewnie widzieliście choć raz blogi z recenzjami produktów spożywczych, takich jak np. słodyczy. Ciekawsza i inna odmiana recenzji? Akurat ja jestem jedną z tych osób, które nigdy nie narzekały na brak słodyczy. Oczywiście, wszystkie mi nie smakują - jestem wybredna, więc dlaczego by nie spróbować?
* * *
Na pierwszy wpis tego typu pójdzie paczka (tak właściwie reklamówka), którą dostałam z Niemiec. Ah, co jak co ale niemieckie słodycze są najlepsze ze wszystkich. :3
Hmm... Od czego by tu zacząć?
Nie wiem ale może powinnam dodać w tytule ,,Niemieckie słodycze, które raczej nie kupisz w Polsce, bo są w Lidlu? Cóż, w końcu niemiecki supermarket... w którym coś ciekawego bywa praktycznie tylko w tematycznych tygodniach.
Każdy zna amerykańskie ciastka Oreo, które osiągnęły wieeelki sukces. W sumie to należało im się, bo mocno kakaowe markizy świetnie współgrają z dość słodkim nadzieniem i miło uprzyjemniają chwile. Ale stop, tu nie o nich. Marketingowcy poszli w ślad za ich sukcesem i masowo zaczęli je podrabiać (już niekoniecznie tak sukcesywnie) jak i łączyć ze swoimi wyrobami. Praktycznie każdy już kojarzy Milkę Oreo 100 g czy tą (lepszą jej wersję) 300 gramową. Tak oto w moje ręce trafiła poniższa czekolada.
Alpensahne meets Neo, Bellaron
Co rozumiecie przez dużą tabliczkę czekolady? Bo jak dla mnie 200 g, które ma powyższa tabliczka nią jest. Opakowanie każdy widzi. Niebieskie z kawałkami białego, dwoma kostkami ,,Bellarom" mającymi wyrycie nazwy i ciasteczkami ,,Neo" z tyłu (o których usłyszałam pierwszy raz).
Smak: Na szczęście mocno kakaowych ciastek jest tam dużo. Jeśli gryziesz czekoladę - chrupią Ci między zębami, a jeśli lubisz, kiedy Ci się rozpuszcza w ustach, wtedy możesz sobie pogryźć markizy i poczuć ich ,,kakaowatość". Akurat idealnie dzięki temu się komponują z wyczuwalnym, słodkim smakiem całej czekolady. Do tego ten przyjemny, słodki, jakby lekko waniliowy aromat. No i różni się od małej Milki Oreo wielkością pokruszonych ciastek i tym, że mlecznego nadzienia w niej brakuje... w sumie ta różnica jest również w tej większej wersji z tym, że tam ciastko znajduje się po całej długości. ,,Rozszerzona wersja lepsza niż oryginał." - jakby to powiedział Doofenschmirtz.
Skład i wartości:
Kupione: niemiecki Lidl
Cena: ?
Ocena: 6/6
J.D.Gross Mousse au Chocolat - nawet w 2-ch wersjach
Czyż to nie zabrzmiało z lekka po francusku?
Smak: Jak głosi napis na dole opakowania z przodu - 56 % kakao. Czyżbym była w niebie? Brzmi fajnie, bo akurat wolę gorzkie czekolady niż te mocno mleczne, które często bywają za słodkie. Jak jest naprawdę? Gruba warstwa czekolady, którą nie pogardzili, rzeczywiście smakuje jak deserowa. No i też tak wygląda. A nadzienie? Z wyglądu jest nieco ciemniejsze niż na zdjęciu.
Skład i wartości:
Kupione: niemiecki Lidl
Cena: ?
Ocena 6/6
2-ga wersja J.D.Gross Mousse au Chocolat Noisette
A jak się prezentuje jej siostra - wersja nugatowa? Opakowanie podobne, tylko inny odcień brązowego z przedstawionymi - jak wyżej - kilkoma kostkami czekolady. Znowu mamy wyrytą nazwę firmy z jej znaczkiem.
Smak: Ta wersja jest mocno mleczna - aż/tylko 32% kakao. Jak dla mnie mało- wyraźnie słodkie. Jednak znowu gruba warstwa czekolady oblewająca nadzienie, co jest na plus. W środku - jak to czekolady z nadzieniem - nadzienie. Smak? Po polsku określone jako ,,nugat" - czyli? (I tutaj znowu odwołam się do Milki, której jednak w Polsce nie ma - Noisette jest genialna!) Lekko orzechowa pasta ale tutaj z małymi kawałeczkami orzechów laskowych, które trzeba pogryźć. I znowu ta słodycz. Bardzo przypomina środek jajeczek z Milki z edycji na te święta Wielkanocne (przy okazje, te rok temu były lepsze). Idealnie pasuje określenie ,,słodko-słodka".
Kupione: (znowu) niemiecki Lidl
Cena: j.w.
Ocena: 4/6
Smak: Ta wersja jest mocno mleczna - aż/tylko 32% kakao. Jak dla mnie mało- wyraźnie słodkie. Jednak znowu gruba warstwa czekolady oblewająca nadzienie, co jest na plus. W środku - jak to czekolady z nadzieniem - nadzienie. Smak? Po polsku określone jako ,,nugat" - czyli? (I tutaj znowu odwołam się do Milki, której jednak w Polsce nie ma - Noisette jest genialna!) Lekko orzechowa pasta ale tutaj z małymi kawałeczkami orzechów laskowych, które trzeba pogryźć. I znowu ta słodycz. Bardzo przypomina środek jajeczek z Milki z edycji na te święta Wielkanocne (przy okazje, te rok temu były lepsze). Idealnie pasuje określenie ,,słodko-słodka".
Skład i wartości:
Cena: j.w.
Ocena: 4/6
No i jak się spodobał pierwszy wpis z tej serii?
Teraz jest tyle słodyczy, że nie wiadomo co wybrać;)
OdpowiedzUsuńI dlatego powstają blogi z takimi testami.
UsuńA którą z powyższych byś spróbował? :D
Nie cierpię tego "Neo" bardzo kiepska podróbka Oreo fuj :c
OdpowiedzUsuńKLIK- blog
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tymi recenzjami.
OdpowiedzUsuńCiekawe recenzje i dużo przydatnych informacji.
pati-testuje.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńChciałam kupić tę z Neo, bo czytałam, że smaczna, ale w moim Lidlu jak pusty karton był dwa tygodnie temu, tak dalej jest. -.-
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że gdybym miała dostać paczkę słodyczy z zagranicy, celowałabym w USA, Anglię albo Niemcy właśnie. Każde z nich ma cuda, tyle że inne. Trudno byłoby się zdecydować, najlepiej wybrać... wszystkie :P
OdpowiedzUsuńO tak, całkowicie się zgadzam. :D
UsuńWe Włoszech tez mają całkiem dobre słodycze ale z wymienionych przez Ciebie najwięcej zjadłam z Niemiec. Uzbierało się tego od dzieciństwa. :3
Wyrób byłby niełatwy pomiędzy GB i U.S.A.
O kurcze ta czekolada oreo musi być pyszna *,*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M ♥
O mamo, ta z musem *o* Chyba się zaraz w ślinie utopię!
OdpowiedzUsuńJejku co za słodkości, muszą być pyszne :)
OdpowiedzUsuńOj, warto się z Tb zadawać, może poczęstowałayś czymś co nie co :D
OdpowiedzUsuń