sobota, 16 września 2017

Ritter Sport Honig & Crisp, Johannisbeer Streusel

Wiosna, wiosna, wiosna, ah to Ty... Nie, nie Ty. Tylko piosenkę zanuciłam.
Nadchodzi jesień, choć dzisiaj za oknem mamy słonecznie zapowiadającą się pogodę. I to mi się podoba, aż chce się żyć. Świat w pewnym stopniu o każdej porze roku budzi się na nowo otwierając kolejny rozdział opowieści zwanej życiem. Takie firmy jak niemiecka Ritter Sport zaskakują fanów nowymi smakami każdego sezonu oprócz jesieni. Czy ktoś kiedykolwiek widział edycję na czas szybko zachodzącego słońca, spadających liści i coraz zimniejszych dni? Nie sądzę, ale człowiek jest nieomylny (Nikt nie jest nieomylny - jak to powiedział Gucio z popularnej, dziecięcej dobranocki). Dzisiaj więc przychodzę do Was z nie najnowszymi, wciąż gdzieś dostępnymi specjalnościami wiosny (dosłownie tłumacząc napis z niemieckiego).



HONIG & CRISP



Kwadratowa tabliczka została ubrana z trójkolorowe wdzianko - biało-brzoskwiniowo-pomarańczowe, zupełnie promieniujące radością (o ile takie możliwości by miały). Na pierwszy rzut oka pomyślałabym o prostym, pomarańczowym smaku zamiast o miodzie. I to jakim, bo z chrupaczami! Chyba jedyną czekoladą jaką do tej pory jadłam z miodem, była mleczna Toblerone kilka lat wstecz. Lewa strona folii przywraca wspomnienia, kiedy w podstawówce polewałam sobie macę (chlebowe sucharki, tak bym to określiła - gdyby ktoś nie wiedział) wyrobem pszczół. 



Moje zdziwienia takim niby niewielkim szczegółem było ogromne, otóż osoba (bądź maszyna) pakująca tabliczka włożyła ją odpowiednio! Napisy wyryte były zgodnie ze znaną (zjadaczom tych produktów) czcionką, nieodwróconą ku górze. Żadnych więcej nowości w wyglądzie, szesnaście kwadratowych kostek w (również kwadratowej) tabliczce pozostało na swoim miejscu. Zapach z kolei cudowności nie przynosił - tradycyjna, mleczna czekolada pachnąca z lekka miodowo (bo do miodownika temu połączeniu wiele brakowało). 



Czekolada nie odmówiła jakości poznanej dawno temu. Była tą samą, fantastycznie mleczną słodyczą z zalążkiem kakao, którą wielokrotnie opisywałam na tym blogu. Górna warstwa pokazała się z grubszej strony od reszty. Po za tym odchodziła bez większych problemów od nadzienia, z którym robiło się naprawdę słodziutko. Niby stopniowo, jak się potem okazało, ale nadzienie odwaliło (kolokwialnie mówiąc) robotę za całość. Wnętrze przywitało mnie prawdziwą śmietankowością, do tego poszło w kierunku pianki i szybko ścierało po sobie ślady. W środku odnalazłam chrupiące (przypieczone?), nawet chrzęszczące jak skarmelizowane bryłki cukru, okruchy (tudzież wafle). Miód obecny był zaledwie w wysokiej dawce smaku, nie do końca podobnego samemu sobie.



Koniec końców po połowie tabliczki zrobiło mi się za słodko. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ akurat miałam zapotrzebowanie na taką dawkę docukrzenia. Środek jak dla mnie też był nieco za tłusto, cóż... Śmietana wykonała swoje zadanie po mistrzowsku. Stwierdzam jedynie fakty, a nie wychwalam Honig & Crisp. Ciężko bywa z dorwaniem limitowanych edycji Ritter Sport, dlatego też o ta bym się nie starała tak bardzo jak o inne.


Ocena: 4/6

JOHANNISBEER STREUSEL



No i witam ponownie bo braku przerwy. Tak bardzo ironicznie... Szczerze mówiąc ta wersja przemawia(ła) do mnie o wiele bardziej od poprzedniczki. Spójrzcie tylko na te kolory, coś pomiędzy czerwienią, a różem krzyczącego o nadchodzącym szczęściu (może też miłości?) w dwóch pozycjach, nie licząc bieli. Znacznie bardziej przypadła mi do gustu - grafika mnie kupiła. Ktokolwiek ją zaprojektował, dzięki mu za to. Dwie kostki wypełnione po brzegi pastelowej barwy (nawiązującej poniekąd do małych dziewczynach (eh, te skojarzenia)) z ciemniejszymi kropkami, którymi nie pogardzono. Żurawina (bardziej ją przypomina niż porzeczki, czyż nie?) po lewej dodaje mi apetytu. Pisze ,,dodaje" z powodu braku okazji do jej spróbowania w przeszłości.



Między kostkami pojawił się zimowy szron znak złego wpływanie temperatury lub przechowywania tabliczki (a zawsze trzymam słodycze w jednym miejscu jeśli o recenzje chodzi). Nie wpłynęło to na smak czekolady identycznej jak siostra wcześniej opisana. Słodko mleczna z wyczuwalnym kakao oraz tworząca kojące błotko. Nadzienie nie było już tak tłuste i mocno śmietanowe, jednak równorzędnie przypominające piankę. Puszyste. Jego słodycz zdała się być stonowana, słodka w odpowiednim stopniu. Może jakoś odrobinkę słodkie w przeciwieństwie do drobinek owoców w masie. Kuleczki zbożowe (a raczej kruszonka) świeżo chrupała przypominając wafle czy sucharki. Z drugiej strony przypominają także niekoniecznie wysoko zbożowe kruche ciasteczka. Kruszonka w żadnym wypadku nie smakuje tą z ciast drożdżowych czy bułek.



W istocie mnie kupiła całą sobą. Dostałam wszystko, co najlepsze w czekoladzie (no, poza nugatem, orzechowością czy kawą). Mleczność z kakao bajeczne tworząca błotko łączące się z czasem z wnętrzem owocowym. Po prosto się rozpłynęłam i nie przesłodziłam w połowie tabliczki mając ochotę na więcej. Obecnie zostały tylko dwie ostatnie kosteczki dla mnie, bo rodzinka też poczęstowana została nie gardząc wcale. Niebo - chcę kolejną tabliczkę!

Skład i wartości:

Ocena: 6/6

Znalezione: Kaufland
Cena: 4,99 zł

15 komentarzy:

  1. Ciekawe ile jeszcze Rittterek pojawi się na rynku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekolady mają przepyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię ich czekolady, no i jeśli mam okazję to kupuję. Ja też chcę taką tabliczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taką czekoladkę to bym zjadła całą na poczekaniu!

    OdpowiedzUsuń
  5. To nadzienie wygląda bosko :D Chyba się skuszę na te czekoladki, bo ostatnio mam ochotę na coś słodkiego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. miałam tą drugą i niestety okazała się malym rozczarowaniem ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja właśnie nie lubię czekolad tej marki;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja już nie kupuje ich limitowanych wersji, bo jakoś nie wypuszczają ostatnio nic ciekawego. Choć na święta ma być z ciasteczkami speculoos, a więc tego musze spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ah i te zatopione kuleczki zbożowe mniaam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo rzadko je jem :(


    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Próbowałyśmy tylko tą miodową i była całkiem smaczna :) Smakowała nam nawet pomimo miodu, za którym nie przepadamy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie jadłam, ale chętnie przygarnęłabym obie tabliczki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię niemieckie słodycze :) Są przepyszne. tej drugiej czekoladce znajduje się porzeczka, nie żurawina. Porzeczka po niemiecku to der Johannisbeere, a żurawina to die Moosbeere lub Preiselbeere :)

    Pozdrawiam,
    Patryk

    OdpowiedzUsuń

Jeśli Ci się podobają przepisy - skomentuj. Bądź na bieżąco - obserwując bloga!
Spam jest ignorowany i usuwany.