Czekolada mleczna? A może gorzka? Z orzechami? Ale z jakim ich rodzajem? Brazylijskie, włoskie, pistacje? A może jednak migdały? W otoczce miodowej? Czemu nie! Taka właśnie jest jedna z nowszych czekolad niemieckiego producenta Ritter Sport. W zeszłym roku w Polsce pojawiły się nowe tabliczki orzechowe. Niestety, z początku nie wszystkie były tak łatwo dostępne. W sumie, obecnie za wiele się nie zmieniło. W związku z drogimi półproduktami trzeba zapłacić nieco wyższą cenę za stugramówkę. Nic w tym dziwnego, a takim połączeniem zostałam kupiona.
Kocham orzechy.
Kocham miód.
Mam sentyment do Ritter Sport.
I jak mogłam sobie w tym przypadku odpuścić?
Kwadratowa tabliczka nie odbiegała wyglądem od rodzinnej linii. Otóż duże, całe migdały pływają w gęstej, ciemnego koloru czekoladzie przypominającej głębokie morze, do którego dopiero co wpadły. Pomarańczowy współgra cudownie z czekoladowym kolorem. Logo na środku i ponadczasowe, zawsze identyczną czcionką nadrukowane napisy. Wszystko w jak najlepszym porządku do siebie pasowało, a zapowiedź miody jedynie wzmagało apetyt. Z drugiej strony nasuwała się do głowy jedna myśl, czy aby na pewno nie będzie za słodko?
Ku mojemu zdziwieniu szesnaście kwadratowych kosteczek na odwrocie chowało mnóstwo całych migdałów! Jeden obok drugiego, ten blisko tamtego. Temu towarzyszył iście boski zapach prażonych w miodzie orzechów. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nieodbiegający od tego w kinie w małej ich torebeczce.
Czekolada nie powodowała trudności w łamaniu pomimo swojej grubości. Sama rozpuszczała się gładko tworząc mleczne błotko, jednocześnie nie za słodko. Rolę słodyczy odgrywała maleńka warstwa okalająca migdały. Ta objawiła swój wyraźny smak miodu z domieszką cukru, który znakomicie podkreślił uprażone uprzednio orzechy. Te miękkawo chrupały wkomponowując się w całość, nadawały tego konkretnego charakteru. Najprawdopodobniej to za sprawą szczypty soli wciąż towarzyszącej każdemu gryzowi. Swojej zadanie wprowadzenia równowagi smaków spełniła doskonale.
Czekolada mnie wręcz oczarowała sobą. Dobrze, że przypomniałam sobie smak mlecznej Ritter Sport, mimo że z miodem to nadal nie za słodkiej. Sól dla uniknięcia przesłodzenia? Jestem na tak. Połączenie wręcz perfekcyjnie, nie ma się nad czym rozwodzić. Minusów, powszechnie znanych jako złe strony nie znalazłam. Nie zaprzeczę czy przy następnym spotkaniu to by się nie zmieniło, jednakże do tego czasu pewnie spróbuję kilku(nastu/dziesięciu) innych smaków. Ritter Sport kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu swojej boskości.
Znalezione: jakaś stacja paliw
Cena: 6-8 zł
Ocena: 6/6
Dla mnie nie było czuć nic miodowego i nic słonego ;)
OdpowiedzUsuńZnam i bardzo lubię :) Jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńChyba kiedyś widziałam ją w Lidlu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te czekolady :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo smakowicie!
OdpowiedzUsuńdreamerworldfototravel.blogspot.com
Ojej już nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam czekoladę :)
OdpowiedzUsuńZ miodem nas niby nie przekonuje ale może jednak damy się skusić :D
OdpowiedzUsuńTej wersji smakowej nie jadłam, ale Ritter Sport nigdy mnie nie zawiódł :)
OdpowiedzUsuńKocham połączenie słodyczy i soli :)
OdpowiedzUsuńA ja bym bardzo chętnie zjadła - zwłaszcza, że sól nie występuje tu w dużych ilościach (np. kryształach). Taki subtelny akcent świetnie dopełnia słodycz.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to tym razem mało powiedziane. <3
UsuńMniaaam, ale mi smaka zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńmam ją, i kocham, już chyba z 3 opakowania zjadłam;)
OdpowiedzUsuńwiduję tą wersje ale sie jeszcze na nią nie zdecydowałam
OdpowiedzUsuńWygląda kusząco :) Podoba mi się takie połączenie smaków i ilość migdałów również zachęca :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę czekoladę z orzechami :)
OdpowiedzUsuńFajna zmiana wyglądu bloga. Bardzo podoba mi się logo bloga ;)
Pozdrawiam,
Patryk