Rajs, rajs, bejbe. Nie rejs, do lata daleko.
Powitajmy nowy smak w naszych skromnych, polskich progach (pomińmy fakt, ze nie mam zielonego, ani bladego pojęcia, kiedy opublikuję tego posta). Taki jesienny, orzechowy wariant, który w końcówce jesieni dołączył do oferty w kolejnym kraju poza obrębem Niemiec. A ja nadal czekam na powrót osobnej serii Riso z owocami czy też z rabarbarem z podziałem na dwie części - sam deser ryżowy oraz dodatek w przegródce obok.
Wracając na właściwą drogę tematu powiem, że miałam niemałą nadzieję, iż bohater okaże się lepszy aniżeli jego pistacjowa siostra.
Etykieta nie otrzymała zbyt wielkiej zmiany, ale brązowy sos, tym bardziej orzechowy, kusi podwójnie (w porównaniu do wersji bez tego dodatku). Niewiele więc uległo zmianie. Oczywiście, dla wzmocnienia efektu w rogu (tak, od dziś rogi też będą okrągłe) zamieszczono tak hipnotyzujący napis ,,new". Szczerze mówiąc, bez tego też bym się skusiła. W sumie skusiłabym się na wszelkie orzechowe produkty, także tym tropem idąc, założyłam z góry dobroć (?) tego smaku.
Zewnętrzny wygląd po zerwaniu etykiety nie wyróżniał się niczym szczególnym prócz maźnięcia jasnego brązu. Określenie rozwodnionego budyniu było najtrafniejsze dla deseru, bowiem jedynie sprawiał wrażenie gęstego (jakim nie był).Biała część nie mogła nie trafić w kubki smakowe niewymagające dużej słodyczy, za to miała szansę wpasować się w gusta osób uwielbiających mleczne smaki. W końcu główny bohater został uwięziony w mlecznej przestrzeni, wcześniej ugotowany do średniej miękkości, by nie miał szans na rozpłynięcie. I bardzo dobrze, gdyż jego gryzienie nie sprawiało żadnej trudności. Całości towarzyszył równie rzadki sos, co masa. Ten objawił się jako półpłynna ciecz o lekko, właściwie pośrednio orzechowym smaku wpadającym w nugat, której słodycz była znikoma, raczej subtelna.
Opisałam swoje zderzenie z kolejnym wariantem tak lubianego przeze mnie ryżu na mleku, nawiasem mówiąc: najlepszego na rynku według moich kubków smakowych. Rozrzedzenie mogło być przecież spowodowane lekkim minięciem daty ważności. Winy nie będę zrzucac na producenta, choć fakt faktem, ale jogurt cytrynowy z maślanką niemieckiego pochodzenia nie popsuł się miesiąc po terminie... Wina bakterii tam zawartych czy czegoś innego? Nie wiem. Tak czy inaczej, wróciłabym z chęcią do zjedzenia powyższego Riso przed upływem daty przydatności do spożycia, oczywiście.
Skład i wartości:
Znalezione: Żabka/Kaufland
Cena: nie pamiętam
Ocena: 4/6
wybieram sie do Kauflandu:)
OdpowiedzUsuńNie widziałam go, ale nie jest to deser w moim typie ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wygląda na rzadki, ale aromat nugatu i mnie by skusił :)
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie zjadła po terminie przydatności do spożycia...
OdpowiedzUsuńNawet wtedy, gdy jest napisane ,,Najlepiej spożyć przed..."? To nie świadczy o zepsucie.
UsuńMąkę, cukier czy miód po terminie przydatności tez wyrzucasz?
Do grudnia był ważny? Wow...
OdpowiedzUsuńSkoro w listopadzie kupiony to co w tym dziwnego?
Usuńja to wczoraj wyrzuciłam jogurt, który był dwa dni po terminie. Jakoś do mlecznych rzeczy po terminie zaufania nie mam :)
OdpowiedzUsuńtej wersji nie jadłam, może by mi posmakował?
Ciekawy smak, ale rzadko jadam takie desery :)
OdpowiedzUsuńkurcze nie zjadłabym takiego po terminie
OdpowiedzUsuńszału nie ma! :)
OdpowiedzUsuńnie umiem się przekonać do kupnych jogurtów, ryżu na mleku..
OdpowiedzUsuńto nie dla mnie :)
Widzę, że dużo jest takich produktów z tej firmy :) Lubię sobie zjeść takie desery od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patryk
Niestety nie udało nam się do tej pory go nigdzie dostać :(
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym takiego deserku. ;-)
OdpowiedzUsuńCałkiem go lubię, nie jest za słodki :)
OdpowiedzUsuńJa go bardzo lubię, ale moim faworytem i tak jest ten light ;)
OdpowiedzUsuńCynamonowy?
UsuńTak! I ten naturalny ;)
Usuń