Powiedzmy, że jestem na wakacjach. Zawsze coś. Może nie jest tak jakby się chciało ale trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Ostatnio nawet dostałam ulubione Müllermilch. Szkoda, że niestety nie te niemieckie limitki z żabki. Oprócz nich otrzymałam w tytule wspomnianą czekoladę.
PS. Przy okazji pojawią się nieplanowane recenzje z czego się cieszę.
Eh, szkoda, że skasowało mi treść notki i muszę ją pisać jeszcze raz...
Być może bym się skusiła na ta sztukę, gdybym jej nie dostała. Opakowanie jest pełne uroku. Widać, że napis świadczący o nazwie firmy zmniejszono, aby uwydatnić napoczętą kostkę czekolady z nadzieniem, za którą znajduje się włoski deser, któremu znów towarzyszy sos malinowy i te właśnie pyszne owoce. Różowy (a może malinowy?) i jego przyciemnienie dodają tylko tajemniczości i ekstrawagancji. Natomiast mi skojarzyło się to z drogim winem.
Smak: Zaczynając od czegoś, co miało przypominać popularny włoski deser - Panna Cotta - mogę stwierdzić, że to nawet obok niej nie stało, a co dopiero mówić o smaku. Przesłodzone białe nic ze śmietanką (?). Na nim w każdym z dziesięciu kawałków znajduje się 'okrągły kwiatek' (tak to nazwijmy), który ma rzekomo malinowe nadzienie. Rzekomo, bo smakuje jak słodkie, galaretowate (kto próbował czekolad z nadzieniem tej firmy, wie o co mi chodzi) jabłko. I tak tez wygląda. Różowiutkie jak na zdjęciu nie jest. Całość pokrywa cienka warstwa deserowej czekolady. I to jest tutaj jedyny plus.
Lubię ją :)
OdpowiedzUsuńUh, aż mi gęsia skórka przeleciała! Mam Tiramisu i Creme Brule, ale już boję się otwierać!
OdpowiedzUsuńJadłam Creme Brule, nie była taka zła :)
OdpowiedzUsuńTej nie próbowałam, ale znam inny smak-tiramisu. Niestety też średnio przypadł mi do gustu...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: pati-testuje.blogspot.com
Ja jadłam tą wersję w mlecznej czekoladzie i była nawet dobra, ale w gorzkiej nie próbowałam i raczej nie spróbuję. Nie mój smak.
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://the-sound-of-your-heart-beating.blogspot.com/2015/07/kosmetyczny-zawrot-gowy-haul.html
Nie jadłam tej czekolady jeszcze :)
OdpowiedzUsuńhttp://goshia-photography.blogspot.com/2015/07/to-zaczynajmy.html
Jadłam ale w mlecznej czekoladzie i potwornie się zawiodłam! Toż to nawet nie stało obok oryginalnego włoskiego deserku! Szkoda, że każdy słodycz o smaku Tiramisu, Brownie itp itd spierdzielają wszelkie firmy :D
OdpowiedzUsuńDla mnie na nie, bo maliny. Batona w mlecznej czekoladzie zjadłam i gdyby środek składał się z samego białego kremu, kupiłabym ponownie.
OdpowiedzUsuńhttp://livingonmyown.pl/2015/04/06/wedel-batonik-o-smaku-panna-cotta/
Nie cierpię nadziewanych czekolad Wedla, na pewno nie spróbuję. Koło prawdziwej panna cotty to zapewne nawet nie leżało ;)
OdpowiedzUsuń