Jestem już zmęczona. Co z tego, że dopiero wtorek. Tydzień się dłuży, a jednocześnie za szybko mija. Tak samo jest ze słodyczami. Coś Ci ubywa z półki, a następnie inne ,,coś" albo ,,cosie" przybywają. Szukasz ,,czegoś", a znajdujesz ,,coś" innego. I taki krąg, który wciąż trwa i trwa.
źródłO: mengenerator.pl
Nie żeby coś, ale gościu z kreskówki z tego mema, wygląda jakby krzyczał z przerażenia czy coś... Raczej nie sądzę, aby czyjaś reakcja tak wyglądająca, była przyczyną szczęścia. No popatrzcie. Kciuka nie widać, ręce rozłożone. Facet sprawia wrażenie jakoby wrzeszczał, bo nadepnął na jeża. Ewentualnie coś innego, co tylko kuje i boleśnie boli.
Tym razem, ale zarazem znów dałam szansę wafelkowi, którego nie znoszę. Czekoladowy - nie do zjedzenia, śmietankowy - ledwie co, orzechowe i nugatowe jeszcze da się spożyć, ale tak samo jak te pierwsze truskawkowa limitka z poprzednich wakacji już nie. Tylko cytrynowa limitowana edycja mi smakowała. Kokosowego pominęłam, bo są dwa wyjścia. Jadłam go albo nie. Jeśli to pierwsze, to nie pamiętam smaku, a jeśli to drugie, nie znam go. Jak było z tą wersją?
Tak się zastanawiałam... przecież o tym smaku już mają przedstawiciela, a tutaj ,,Hot chocolate". No, gorącej czekolady nie wleją do wafelka, wiadomo. Magia słodyczy tak nie działa.
Z dołu jak i góry grafika przedstawia ,,rozlew czekolady", która wydaje się, że chce spłynąć na resztę. Tak samo świetnie prezentuje się omawiany wafel. Te czekoladowo-czekoladowe warstwy. Mhmm... W sam raz na zimę. W tym opakowaniu jest coś, co kojarzy się z zimą. Mianowicie te góry i biało-niebieskie kolory.
Olbrzym z wafelków. Najgrubszy. Najdorodniejszy. Niezbyt długi, a właśnie takie wolę. Dłuższe i cieńsze. No, ale nie narzekam. Przynajmniej można się wgryźć w ten ,,blok". Wafle są ciemniejsze. Coś na wygląd napoju kawowego. To taka szczególna różnica. Po bokach znajduje się czekolada, standardowo. Z dwóch stron widać, ze nie jest idealnie równo oblany. Warto wspomnieć o zapachu. Nie zaskoczył mnie, gdy przy starannym otwieraniu buchnęło czekoladowym kakaowym aromatem. Cóż, mogło być gorzej. Nic specjalnego.
Smak: Na początek sprawdziłam polewę po bokach. Cieniutka warstewka, żeby tylko było ją widać. Mimo to nie prześwituje. Nie smakuje do końca jak czekolada - bardziej jak produkt czekoladopodobny albo napój kakaowy dla dzieci, który zawiera tylko niewielką część 'podstawowego' i koniecznego składnika. Słodka i nadzwyczaj łatwo się rozpuszcza.
Wafelek bardzo przypomina andruta. Maksymalnie cienki, świeży, aromatyczny, dobrze wypieczony i najważniejsze - chrupiący. Z wielką łatwością odchodzi od nadzienia, dzięki czemu można doskonale poznać jego smak. Jest całkowicie naturalny, a przez to niesłodki. Nie czuć zbytnio tej ,,kakaowości".
A teraz przejdźmy do najważniejszego i najwidoczniejszego składnika dzisiejszego bohatera. Jak widać, nadzienia nie pożałowano, więc twór ten prezentuje się nawet okazale. Sprawia wrażenie jakby było wykonane z tworzywa podobnego do plasteliny. Wydaje się, że uda się z niego coś stworzyć, ale zarazem da się zjeść. Przynajmniej jakoś się nie klei pomimo margarynowej tłustości. Niestety, folia kłamie. Krem jest o smaku kakao, chociaż początkowo zdaje się być niezły, to z upływem czasu i wgryzania się w smakołyk, słodycz się nasila. Przy końcówce już ma się dość. Koniec dla mdłych kremów!
Wafelek bardzo przypomina andruta. Maksymalnie cienki, świeży, aromatyczny, dobrze wypieczony i najważniejsze - chrupiący. Z wielką łatwością odchodzi od nadzienia, dzięki czemu można doskonale poznać jego smak. Jest całkowicie naturalny, a przez to niesłodki. Nie czuć zbytnio tej ,,kakaowości".
A teraz przejdźmy do najważniejszego i najwidoczniejszego składnika dzisiejszego bohatera. Jak widać, nadzienia nie pożałowano, więc twór ten prezentuje się nawet okazale. Sprawia wrażenie jakby było wykonane z tworzywa podobnego do plasteliny. Wydaje się, że uda się z niego coś stworzyć, ale zarazem da się zjeść. Przynajmniej jakoś się nie klei pomimo margarynowej tłustości. Niestety, folia kłamie. Krem jest o smaku kakao, chociaż początkowo zdaje się być niezły, to z upływem czasu i wgryzania się w smakołyk, słodycz się nasila. Przy końcówce już ma się dość. Koniec dla mdłych kremów!
Skład i wartości:
Znalezione: Groszek
Cena: 1 zł
Ocena: 2/6
Ja należę do bardzo małego grona osób, które Góralki nie kręcą, ba, dla mnie są paskudnie sztuczne, tłuste i ogólnie ''fe'' ;) Widzę, że w tym wariancie moja opinia sprawdza się w 100%.
OdpowiedzUsuń*których
UsuńNo nie wiem czy ta grupa jest taka mała. Nie powiedziałabym.
Nie jadłem. Taka niska ocena? Przyjechał specjalnie do Ciebie ze Słowacji. :D
OdpowiedzUsuńJuż lepiej, żeby się tak nie poświęcał, ale to miłe z jego strony. xD
UsuńZawsze możesz spróbować, ale tym razem nie warto.
Szczerze mówiąc nie przepadam zbytnio za Góralkami
OdpowiedzUsuńJak niejedna osoba.
UsuńKiedyś byłyśmy fankami Góralek ale teraz jesteśmy nimi głęboko rozczarowane. Takie z tego intenso jak.... w ogóle mocy kakao nie czuć a całość smakuje podobnie jak wafelki kupowane na wagę nieznanej firmy :/ Chyba już te Alpino z Biedry są lepsze.
OdpowiedzUsuńTo chyba dlatego, że kakaowców coraz mniej. No i z tańszych wafelków lepiej wybrać wspomniane przez Ciebie ,,Alpino". Dobre są, a zarazem lepsze od powyższych.
UsuńDobrze, że w końcu go nie kupiłam, nie wiem w ogóle czemu miałam taki zamiar (nie lubię wafli), no ale ten napis INTENSO, jakby obietnica intensywnej przyjemności.. :D Normalnie cieszy mnie twoja negatywna recenzja ^^
OdpowiedzUsuńMnie bardziej zachęcił ten drugi napis. Niby tylko symboliczna złotówka, ale dobrze ją mieć, kiedy do czegoś Ci brakuje. Widzisz, umiem poprawić humor. :D Jestem bardzo ciekawa jak zareagujesz na recenzje, które mam w zanadrzu.
UsuńI kolejny słaby produkt góralka. Nie wiem czy go kupię. Niby wyglada fajnie ale ostatnio te batoniki strasznie mi podpadły :D
OdpowiedzUsuń*wafelki, nie batoniki
UsuńMi też...
Kiedyś lubiłam góralki, znaczy Horalky, bo wtedy jeszcze się tak nazywały, pamiętam jak jadłam je pierwszy raz, przywiezione ze słowacji haha, było to takie wow, gruby wafelek z czekoladą p bokach xDD Teraz mnie nie ciekawią i nie smakują mi, chociaż opakowanie faktycznie ładne :D
OdpowiedzUsuńNo to mamy podobnie. Faktycznie, kiedy pojawiły się w Polsce ze swoją oryginalną nazwą, wiele osób je jadło.
Usuńnie mogę czytać tej recenzji. Podziękuję. Dla mnie był przepyszny i nie zgodzę się wcale. Ale szanuję Twoje zdanie.
OdpowiedzUsuńCzyżby tamten best do Ciebie idealnie pasował?
Usuńnie wiem co masz na myśli, ale jest moim ulubionym z góralków. Widocznie chemia to moje klimaty
UsuńTo własnie miałam na myśli. Z besta wynika, ze się mu nie oparłaś. Rozumiesz teraz?
UsuńSkładu nie ma zbyt dobrego, ale widziałam jeszcze gorsze.
to mnie trochę pocieszyłaś :) Co do besta... brawo dla mnie... gdybyś napisała ,,mem" to jeszcze kulki by mi się styknęły... a ja tak, taka zamulona idę teraz na zajęcia... będzie hardcore :) (Spałam 3h ;)
UsuńJakoś nie jarają mnie te góralki, ale fakt, że wiele osób je lubi.
OdpowiedzUsuń