Kolejny post zawierający zdjęcia robione telefonem. Ostrzegam, tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Znajdą się w nim również robaki. Poniekąd. Zauważyłam to dopiero przed zamiarem wyrzucenia pudełeczka. Tak, mówię o karminach, inaczej koszenili, więc nie jest to wegetariański produkt. Chyba muszę większa uwagę zwracać w sklepie na zakup produktów. Gorzej jak coś wrzucę do koszyka, a w domu okazuje się, że takie (w pewnym sensie) świństwo siedzi w środku. Pół biedy, kiedy mieszkam z rodziną, bo (prawie) zawsze ktoś to zje, a co będzie za rok (z hakiem) na studiach? Nawet nie chcę o tym myśleć. Może nie tyle o tym, co o samych studiach. W tym kontekście lepiej nie będę się wypowiadać teraz do końca.
Podczas, gdy uwielbiam Riso nie znoszę Belriso! Dosłownie przed chwilą uświadomiłam sobie, że to nie jest żadna nowość, a ja złapałam się na pułapkę na szczury producentów. W sumie odkąd się zawiodłam na paskudnie mdłym wariancie jabłko-cynamon od Zotta, nie dałam mu szansy (niby dałam, bo kupiłam, ale nie zjadłam) na poprawę. Okazja nadeszła przed końcem terminu przydatności do spożycia, kiedy deser był dobrą opcją na późne śniadanie (z kanapką z masłem orzechowym na wszelki wypadek).
Grafika zapowiadała produkt obiecująco. Dorodne wiśnie na torcie etykiecie, obłędnie wyglądający sos i czekoladowy ryż przypominający sobą drobne robaczki. Czego chcieć więcej? Nie mam bladego, ani zielonego pojęcia, kiedy ów produkt wprowadzono na rynek, ale podejrzewam, że data nie odbiegała wielce od Mullera (którego oba czekoladowe warianty opisałam rok temu).
Wierzch przywitał mnie porządną budyniową warstwą samą w sobie. Naprawdę smakowała jak czekoladowy budyń z całkiem przyzwoitą ilością kakao. Zdecydowanie odbiegał on od smaku mlecznej czekolady, która rzekomo miała się tam znaleźć. Może tak po prostu jest, a może to ja odbierałam ją w deserach jako mniej słodką. Doskonale to pasowało do nie do końca dogotowanego ryżu, sprawiającego jednak wrażenie miększego niż u konkurencji. To na plus, bo było go również jakby więcej. Idealnie pasującym dodatkiem do całości okazał się być nie do końca gęsty sos wiśniowy, konsystencją przypominający frużelinę. Nie spodziewałam się też znalezienia kilku niekwaśnych kawałków owoców.
To pierwszy ryż na mleku od firmy Zott, który mi naprawdę smakował. Teraz będzie mnie tylko nachodzić pytanie czy warianty do mikrofalówki (odpowiadające tym od Mullera) by im dorównały. Zarówno jakością jak i składem zrobił mi niespodziankę. Szkoda, że to nie jest produkt wegetariański.
Skład i wartości:
Znalezione: Lewiatan
Cena: 2 zł z haczykiem
Ocena: 5/6
jadłam go, mam wrażenie,że ta czekolada była taka sztuczna. Mam taki czekoladowy krem do rąk, który pachniał tak samo:)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nigdy go nie spotkałam. Albo robię zakupy w złych miejscach, albo się słabo rozglądam.
OdpowiedzUsuńNie słyszałyśmy o nim i chyba nie bardzo chcemy próbować ;) Na początku myślałyśmy, że te owoce to robaki :D Hehe. NASZ BŁĄD ;P Super masz tego bloga :) Zawsze gdy tu wchodzimy od razu głodniejemy :D ^^ Świetny wpis! Pozdrawiamy i ślemy buziaki ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze w tym są robaczki w postaci barwnika.
UsuńDziękuję.
Jadłyśmy go nawet kiedyś ale za bardzo nam w pamięci nie utkwił czyli był przeciętny xD
OdpowiedzUsuńNIe kusi ani trochę ;)
OdpowiedzUsuńJa przyznam szerze, że ja najbardziej wolę domowy deser z ryżu. Tak się składa, że dzisiaj zrobiłem sobie ryż na mleku z jabłkiem :) Palce lizać :P Mnie nie ciągnie do takich gotowych deserów, bo nie mają dużej wartości odżywczej. Jedynie to taki deser zaspokoi nam na krótki czas głód :) Właśnie planuję dać taki przepis na moim blogu :) Taki deser również można zrobić w domu z naturalnych produktów spożywczych :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa również jestem osobą, która bardziej lubi własnoręcznie zrobione desery. Jakoś ostatnio ma awersje do takich sztucznych rzeczy (syrop glukozowo-fruktozowy, skrobia modyfikowana). Zwłaszcza, że jest środek lata i super wykorzystać wszystko to co mamy np. w ogródku lub na straganach!
UsuńZgadzam się w 100% :) Ja akurat właśnie jestem zwolennikiem domowych deserów, bo mamy tyle fajnych produktów spożywczych, szczególnie owoców, że można w domu sobie zrobić nawet ryż z dodatkiem czekolady ;) Ja akurat nie mam nic przeciwko dodatkom E, ale również nie należy spożywać zbyt dużo produktów wysoko przetworzonych :) Domowe desery są nie tylko bardziej odżywcze, ale również mają lepszy smak :) Ja bardzo lubię eksperymentować w kuchni :) To sprawia mi przyjemność :) Pozdrawiam.
UsuńA ja uwielbiałam Belriso właśnie najbardziej. Oczywiście, wariant czekoladowy. Pamiętam, jak te owocowe przynosiła do domu siostra, bo dostała od jakiejś koleżanki, która chyba w sklepie pracowała - jakoś mnie nie zachwyciły. A połączenie kakao i wiśni to pyszna klasyka :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod ostatnim akapitem, to pierwszy Belriso który mi tak posmakował! Tyle że także jestem gapa i nie sprawdziłam składu, fuj :/
OdpowiedzUsuńKolor niezbyt przekonujący, ale wprawdzie taki typowo czekoladowy, więc nie ma się co czepiać. Chyba nigdy nie jadłam Belriso, muszę koniecznie spróbować. Może nawet zacznę od tego smaku. Pozdrowionka cieplutkie! :)
OdpowiedzUsuńJeśli Cię nie przeraza koszenila to czemu nie?
UsuńA ja nadal żadnego kupnego (bel)riso nie próbowałam. :D No i jakoś nawet mnie nie ciągnie. :D
OdpowiedzUsuńnie lubie takich specyfik,ów ale sadze ze to jedyny ryz na mleku jaki moglby mi smakowac
OdpowiedzUsuńps. tekst o robaczkach na wstepie sprawil ze mialam ochote kliknac krzyzyk, na szczescie wiem co to koszenile :D
Ja nie bardzo przepadam za takimi produktami :)
OdpowiedzUsuńo proszę, całkiem smaczne coś, może nie wygląda zachęcająco ale grunt że dobrze smakuje
OdpowiedzUsuńJa wolę zrobić taki ryż na mleku sama i z czekoladą będzie równie smaczny :)
OdpowiedzUsuńNie jadłam takiego wiśniowego
Jak dla mnie połączenie idealne <3
OdpowiedzUsuń