Mogłabym narzekać na polską firmę E.Wedel, bo mają czekolady z koszenilą, fatalne bombonierki, przeciętne smaki i wymieniać można jeszcze sporo. Ale po co? Po pierwsze: argumentów znaleźć można jeszcze wiele, a po drugie: nie chce mi się tracić na to czasu. Faktem jest, że firma idzie do przodu, zostawiając konkurencję daleko z tyłu za sobą, a plusy i minusy zawsze się znajdą.
Toteż wraz z początkiem tego roku pojawiły się 3 nowe smaki: mleczna czekolada z cząstkami pomarańczowymi i chrupkami (które znajdują się w każdej tabliczce z tej serii), gorzka z grapefruitem oraz biała z mango. Pośredniej tu nie ujrzycie, ale pokusiłam się o kupienie dwóch interesujących mnie wariantów.
Gorzka z cząstkami grejpfrutowymi i chrupkami
,,A niech cię Pepe panie dziobaku!" - zawył Dundersztyc (już tak to spolszczę). Tak samo mogłabym zawołać, ale zamiast używać imienia zwierzęcia, wzięłabym nazwę firmy. Gdzie moje 10 g zniknęło? Gdzie jest ta tradycyjna gramatura, ja się pytam? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Ludzie na diecie, to dla Was. Mniej kcal do wszamania!
Smak: Od dawna wole gorzkie czekolady, dlatego tez spodziewałam się czegoś dobrego. Zapach przypominał terravitę z crunchy i owocami. Po pierwszej kostce nie poczułam wystarczającej krzepkości. No i gdzie to kakao? Potem okazało się, że nazwa ma na celu zmylenie człowieka, bo tak naprawdę jest deserowa. Wyszło słodko, ale i tak daleko jej do mlecznej. Trudno doszukiwać się tutaj jakiegoś głębszego posmaku. Należy też wspomnieć o powolnej rozpuszczalności.
W środku znajduje się mnóstwo białych kuleczek ryżowych, chrupiących bardzo albo rozmiękających w zależności od długości trzymania w buzi. Nie są słodkie. Powiedziałabym raczej, że bliżej im do zbożowych. Natomiast ów cząstki grejpfruta przypominają bardziej galaretki, a jest ich znacznie mniej niż drugiego dodatku. W smaku leciutki przypomina ten owoc, bo nie jest tak kwaśny jak w rzeczywistości. Wychodzi na to, że brak mu odzwierciedlenia. Kawałeczki te lubią się przyklejać do zębów, co bywa uciążliwe.
Całość nie najgorsza, aczkolwiek nieco się zawiodłam.
W środku znajduje się mnóstwo białych kuleczek ryżowych, chrupiących bardzo albo rozmiękających w zależności od długości trzymania w buzi. Nie są słodkie. Powiedziałabym raczej, że bliżej im do zbożowych. Natomiast ów cząstki grejpfruta przypominają bardziej galaretki, a jest ich znacznie mniej niż drugiego dodatku. W smaku leciutki przypomina ten owoc, bo nie jest tak kwaśny jak w rzeczywistości. Wychodzi na to, że brak mu odzwierciedlenia. Kawałeczki te lubią się przyklejać do zębów, co bywa uciążliwe.
Całość nie najgorsza, aczkolwiek nieco się zawiodłam.
Skład i wartości:
Ocena: 4/6
Smak: Przy otwarciu poczułam niebanalny zapach jakiegoś jogurtu owocowego z prawdziwymi kawałkami tych dzieci roślin. Idealnie intensywny by pobudzić apetyt i ślinianki do pracy. Wydaje się być zabrany mango, ale również i czekoladzie, a zarazem jest orzeźwiający.
Czekolada nie jest taka jak się spodziewałam, bo... o dziwo, ale muszę przyznać, iż smakuje o niebo lepiej niż poprzednia. Nie chodzi tylko i wyłącznie o całość, lecz również o brak kakao. Dominuje słodycz, oczywiście. Na pewno nie nazwałabym jej nachalną, stonowaną i odpowiednią już tak. Rozpuszcza się znacznie szybciej od siostry i pozostawia z lekka jogurtowy (a może bardziej mleczny?) posmak.
Już wiem co mi przypominają 'chrupki'. Toż to są przecież te samo (ewentualnie) podobne co w niektórych cukierkach, które to z kolei przypominają czekoladki, gdyż równie dobrze można zacząć ich jedzenie od dolnej pokrywy czekolady czy polewy. Zależy w co zainwestował producent. Nie mam im nic do zarzucenia. Wspomnę jeszcze, że to dokładnie te co poprzednio.
Drugim dodatkiem jest mango. Ów owoc bardziej utożsamia się z fasolkami wszystkich smaków, gdyż jest niemalże identyczny. Zupełnie jakby je zmniejszono i dodano do białej masy zastygającej powoli. Z reguły powinien to być słodki dodatek, ale jak okazuje się pod koniec - po rozgryzieniu chwilę piecze, dosłownie przez kilka sekund. Gumowy jak jego poprzednik, a mimo to jednak smaczniejszy i wyraźniejszy, ponieważ bardziej przypomina owoc.
Tej tabliczce nie mam nic do zarzucenia, bo smakowała mi aż nadto. Już jesienią stwierdziłam (dzięki Lindtowi), że białe czekolady są dobre, ale Wedel mnie utwierdził w tym przekonaniu.
Biała z cząstkami mango i chrupkami
Jak wychodzi cała gama, to każda sztuka musi mieć taka samą gramaturę. Znów spotykamy ucięte 10 g. Nowy rodzaj opakowania od razu zauważalny nawet dla tych, którzy wcinają tylko jeden smak. Musze wspomnieć, że moja koleżanka się oburzyła z tego powodu. ;-; Wolała stare. Wizualnie niewiele się od siebie różnią, bo na każdej są dwie kostki z owocem za nimi leżącym i jego kawałkami razem z chrupkami wokół. Różni się też ,,fala czekolady", która podpowiada o zawartości kakao. Bardzo spodobała mi się grafika, nie zaprzeczę.
Wiem, ze w owocowych wariantów jest po 10 dużych i miękkich kostek. Tutaj mi się to bardziej podoba, bo mamy ich az osiemnaście sztuk, a na każdej logo. Jakby nie patrzeć, teraz kojarzy mi się to z straciatellą czy (już mniej) łatami. Na odwrocie - jak poprzednio - widnieją liczne wypustki.
Czekolada nie jest taka jak się spodziewałam, bo... o dziwo, ale muszę przyznać, iż smakuje o niebo lepiej niż poprzednia. Nie chodzi tylko i wyłącznie o całość, lecz również o brak kakao. Dominuje słodycz, oczywiście. Na pewno nie nazwałabym jej nachalną, stonowaną i odpowiednią już tak. Rozpuszcza się znacznie szybciej od siostry i pozostawia z lekka jogurtowy (a może bardziej mleczny?) posmak.
Już wiem co mi przypominają 'chrupki'. Toż to są przecież te samo (ewentualnie) podobne co w niektórych cukierkach, które to z kolei przypominają czekoladki, gdyż równie dobrze można zacząć ich jedzenie od dolnej pokrywy czekolady czy polewy. Zależy w co zainwestował producent. Nie mam im nic do zarzucenia. Wspomnę jeszcze, że to dokładnie te co poprzednio.
Drugim dodatkiem jest mango. Ów owoc bardziej utożsamia się z fasolkami wszystkich smaków, gdyż jest niemalże identyczny. Zupełnie jakby je zmniejszono i dodano do białej masy zastygającej powoli. Z reguły powinien to być słodki dodatek, ale jak okazuje się pod koniec - po rozgryzieniu chwilę piecze, dosłownie przez kilka sekund. Gumowy jak jego poprzednik, a mimo to jednak smaczniejszy i wyraźniejszy, ponieważ bardziej przypomina owoc.
Tej tabliczce nie mam nic do zarzucenia, bo smakowała mi aż nadto. Już jesienią stwierdziłam (dzięki Lindtowi), że białe czekolady są dobre, ale Wedel mnie utwierdził w tym przekonaniu.
Skład i wartości:
Ocena: 6/6
Znalezione: Stokrotka
Cena: 2,69 zł
Tę z mango to bym chętnie zjadła, oj zjadła :)
OdpowiedzUsuńI wcale się nie dziwię.
UsuńRozglądałam się dziś za tymi czekoladami, ale były tylko te z dawnych wedlowskich w nowym opakowaniu. Szczególnie zależy mi na białej, bo jestem pewna, że się polubimy
OdpowiedzUsuńNie wątpię w to.
UsuńOne jakoś ponad miesiąc temu weszły do sprzedaży, więc na pewno jeszcze znajdziesz. Widziałam je pod koniec stycznie również w Carrefour.
ja właśnie zajadam się czekoladą z Lindta;D
OdpowiedzUsuńNo to smacznego.
UsuńTa biała wypadła ciut lepiej niż u szpileczki :)
OdpowiedzUsuńBiałych czekolad nie uznaję, dodatki do gorzkich, które uwielbiam (akurat nie z Wedel) psują mi smak gorzkiej czekolady :) Mimo tego spróbowałabym po kosteczce lub dwóch ;)
PS. Dziękuję, że zajrzała do mnie na bloga ;)
Tak najlepiej próbować. ;)
UsuńNie ma za co.
O rany ja bardzo chętnie porwałabym ta białą uwielbiam białą czekoladę!
OdpowiedzUsuńMogłabym się podzielić, ale już za późno, gdyż zniknęła. ;p
UsuńNie lubię owocowych czekolad i większości owocowych cukierków czekoladowych. Chociaż ciekawy jestem smaku tej z mango. :)
OdpowiedzUsuńDo owocowych czekolad nic nie mam.
UsuńA co jakich cukierkach pomyślałeś, tak przykładowo?
Kiedy byłem mały, jadłem cukierki, np. Michaszki, trufle itp. Były jeszcze takie, ale nie pamiętam od jakiej firmy, pomarańczowe oblane czekoladą. Były bardzo smaczne. :)
UsuńRecenzja białej czekolady, aż pobudziła moje kubki smakowe ^^
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę jej spróbować :)
Kiedyś na pewno się z nią spotkasz. ;)
UsuńJa mam tylko wersję z mango, bo innych nie byłabym w stanie przełknąć ;)
OdpowiedzUsuńMoże to i lepiej.
Usuńniestety mi tak nie posmakowała biała choć to mój ulubiony rodzaj czekolady, ale za to gorzka, aż byłam w szoku, że mi tak się spodobała :) Szkoda, że mlecznej nie kupiłaś, jestem ciekawa twoich odczuć jakbyś chciała przeglądnąc to http://zarcie-zarelko-jedzonko.blogspot.com/2016/02/168-chrrrup-czekolada-biaa-z-czastkami.html
OdpowiedzUsuńJak będę miała okazję to spróbuję na pewno. Można by określić to przeciwieństwem smaków u nas. ;)
UsuńRzadko kupuje 90-gramowe czekolady - w ramach protestu przeciwko takim niecnym, oszukańczym praktykom. Co im szkodzi dołożyć te 10 gram... A dużo mniej kalorii to nie jest, więc to żaden argument.
OdpowiedzUsuńA opakowania też wolę stare, choć nie ukrywam, że te też mają swój urok.
Z pierwszym się zgadzam. Opakowania są teraz o niebo lepsze.
Usuń