Tak wiele nowości, tak mało czasu na spróbowanie wszystkiego. Nowość ta kupiła pod koniec roku szkolnego, a od tamtej pory do moich zbiorów doszło kilka(naście) sztuk nowych słodyczy. Wedel to, Wedel tamto. Nie wiem czy to od przejęcia firmy czy po prostu postanowili więcej pracować, ale ciągle wydają coś nowego. Kremy, czekolady, batony... Z ostatniej kategorii przedstawiam Wam WW, czyli słodycz wzorowaną na KitKat i Star Wars. No, komu ta postać Wargrorra nie przypomina Darth Vader'a z Gwiezdnych Wojen?
Czy taka znów nowość? Może nie do końca, skoro swój debiut na rynku miała ponoć wiosną, ale limitowanej edycji pominąć nie mogłam (w publikacji, tym bardziej, ze ją zakupiłam). Atrakcyjne opakowanie w moich ukochanych, ciemnych kolorach skutecznie przyciąga wzrok bez najmniejszej, nudnej części. Nie rozumiem do końca nazwy. Co niby ma oznaczać WW? Trzeciej litery do początku adresu strony internetowej zabrakło.
Białego wariantu WW nie próbowałam, ale czy w przyszłości dam mu szansę... nie mam bladego, ani zielonego pojęcia. Wiem jedynie, że ten baton niesamowicie wyglądem wskazuje na mojego ulubionego KitKat z białym kremem zamiast kakaowego i ciemną czekoladą w miejsce mlecznej. Natomiast forma pozostała niezmieniona.
Miałam trochę obaw przed spróbowaniem. Nie zwróciłam wystarczającej uwagi na rodzaj czekolady, bowiem tuż przed konsumpcją okazało się, że nie jest mleczna. Koncepcja dobra, bo pomysłowa - cztery małe batoniki w jednym, dużym, które łatwo oddzieliły się od siebie. O dziwi, były... delikatne? Czekolada z początku też całkiem smaczna, z dołu w mniejszej ilości, ale z pozostałych stron też nieobdarzona hojnie. Najpierw pokazała goryczkę, by potem gdzieś ją z tyłu zostawić zastępując mdłą słodyczą. Co gorsza, plastelinowy posmak pojawił się ni stąd, ni zowąd. Śmietankowy, przyjemnie tłusty oraz subtelnie słodki krem nie dał z nim rady wygrać, ustąpił. Cienkie wafelki również nie pomogły, ale chociaż zachowały chrupkość wymieszaną z naturalnością.
W pierwszej chwili byłam tym wyrobem zachwycona. Podobno to pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Chwila ta minęła niespodziewanie szybko, ponieważ cukier włączył się do zabawy, a czekolada nie chciała się gładko rozpuścić zachowując gorzki pierwiastek. W tamtym momencie sztuczność mi przeszkodziła, ale nie znoszę wyrzucać, marnować jedzenie, więc z nim skończyłam. Raz na zawsze.
Skład i wartości:
Znalezione: Lewiatan
Cena: 1-2 zł
Ocena: 5/6
Następny post pojawi się dopiero w piątek lub w sobotę... w październiku. To będzie ciężki tydzień (szkoła - matura, nauka, lekcje, nadrabianie materiału...). Trzymajcie kciuki, bo wrócę ze zdwojoną siłą.
Nie wiedziałam, że WW jest wedlowskie ;) Przeraża mnie troszkę ta czerń czekolady. Fajnie, że czekolada miała miły gorzkawy posmaczek. Może spróbuję tej opcji, gdy gdzieś ją ujrzę w sklepie ;) Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńWafelki WW pamiętam jeszcze z przedszkola - na długo przed pojawieniem się KitKatów w Polsce i upowszechnionego Internetu, więc tu powstaje spór, co było pierwsze: kura czy jajko :P Moim zdaniem WW było pierwsze - to klasyczne, z żółtym tłem. Uwielbiałam je szamać w przedszkolu, muszę kupić, żeby sobie przypomnieć smak :D Nie widziałam nigdzie tego gorzkiego kolegi, ale na pewno by mi smakował - chyba że ta sztuczność powaliłaby mnie na kolana :D
OdpowiedzUsuńzupelnie do mnie nie przemawia w ciemnej wersji
OdpowiedzUsuńKiedyś jadłam wersję klasyczną, jednak nie pamiętam, czy smakowała mi czy nie.. wersja gorzka byłaby ciekawa, gdyby czekolada była lepszaj jakości ;)
OdpowiedzUsuńO rany jak ja dawno już nie jadłam tych wafelków
OdpowiedzUsuńZawsze wersje deserowe popularnych słodyczy smakują nam bardziej ale w tym przypadku jednak klasyczny mleczny wafelek zaskarbił nasze serduszka :-P Może za bardzo oczekiwałyśmy po nim Grześka ?;-)
OdpowiedzUsuńStraaaasznie podoba mi się opakowanie, więc w sumie sama się sobie dziwię, że jeszcze go nie spróbowałam :D Fanką mlecznej wersji nie jestem, ale deserowy/gorzki Wedel ma, z tego co pamiętam, to "coś" :>
OdpowiedzUsuńKiedyś się zajadałam WW, ale teraz straciłam zaufanie do Wedla.
OdpowiedzUsuńJeszcze tego nie próbowałam, ale po Twoim wpisie będę poszukiwać w sklepie, bo jednak z Wedla słodycze są ok.
OdpowiedzUsuńTaa... Szkoda tylko, ze do tak wielu produktów dodają koszenilę.
UsuńWW to ulubiony baton mojego narzeczonego:)
OdpowiedzUsuńWW jeden z takich batoników dzieciństwa! :D Ciemnej wersji jeszcze(!) nie próbowałam. :D
OdpowiedzUsuńWczoraj, gdy byłam głodna, średnio raz w przerwie na reklamę pojawiała się reklama WW... Ach, jaką ja mam ochotę na tego batonika!
OdpowiedzUsuń>FOXYDIET<
Ten baton jak dla mnie jest najlepszy w wersji mlecznej. Nie lubię gorzkiej czekolady :D
OdpowiedzUsuńAnonimoowax - Klik
Tej wersji nie jadłam...ale...pamiętam, że w dzieciństwie bardzo lubiłam tę żółtą odsłonę batoników WW :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za batonikami. Przypomina trochę kitkata.
OdpowiedzUsuńpamiętam kiedyś były bardzo modne
OdpowiedzUsuńKlasyczne żółte batoniki WW nawet lubiłam, ale ciężko je teraz dostać. Tego jeszcze nie spotkałam, ale z tego co u Ciebie czytam to widzę, że nie warto próbować
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa smaku! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com
a ja myślałem, że tyo WW to w ogóle przestali produkować :D
OdpowiedzUsuńciekawie się prezentuje :)chociaż ten posmak cukru i połączenie smakowe raczej mnie nie przekonuje. także nie dziękuję
OdpowiedzUsuńpamiętam je z dzieciństwa! ale w postaci batoników :)
OdpowiedzUsuńOoooo całkiem zapomniałam o istnieniu WW :D
OdpowiedzUsuńNowe reklamy Wedla są tak beznadziejne a w nowych czekoladach tak przebija smak spirytusu, że wszystkie produkty tej firmy poszły dla mnie w zapomnienie:P
OdpowiedzUsuńjak byłam mała to podobne jadłam :D
OdpowiedzUsuńnie jadłam, ale fakt wygląda super, w sumie nawet nie widziałam go w sklepach.
OdpowiedzUsuńKlasyczne WW to smak mojego dzieciństwa. ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego batona :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń