Ritter Sport, Ritter Sport... Ile razy ja już o nich pisałam? Mnóstwo, tak samo mnóstwo jak niezwykle szeroki jest wybór tychże niemieckich czekolad. Tuż obok podstawowej gamy smaków znaleźć można tabliczki pochodzace ze składników z ekologicznych upraw, limitowane edycje pojawiające się w okresie jesienno-zimowym, wiosennym oraz letnim czy pudełeczka z czekoladkami w trzech wariantach. Ale, ale! Jakoby odosobniony (tutaj sobie możesz wyobrazić mema forever alone) wariant znalazł się w foliowym (a nie tekturowym dla odmiany) opakowaniu w kolorze zciemniającego się nieba. Kusiło mnie ono rok temu w niewysokiej cenie przysłowiowej dyszki, ale nie miałam ochoty kupowac dla siebie tylu czekoladek na wakacjach podczas panowania upałów. Niedawno (choć też było niesamowicie gorąco) nadarzyła się świetna okazja, kiedy to będąc w sklepie (w którym nigdy ich nie widziałam) leżały na półce z przecenami.
Wakacyjna, a zarazem tajemnicza paczuszka zawierała kilkanaście (może około czternastu) zawiniętych w również granatowe opakowanie lekko wydłużonych, nierównych czekoladek. Rzekomo miały być rumowe, na co wielkie czerwone litery wskazywały, ale nie wydawała mi się to być prawdziwa opcja. W rzeczywistości posmak alkoholu ustępował chrupiącym płatkom zmieszanym z chrupkami, które jednak nie zagłuszały potencjalnyvh odgłosów dochodzących z telewizora (nie to co chipsy). W tej mieszance nawet nie przeszkadzały mi pomarszczone, aczkolwiek soczyste rodzynki (nie cierpię wysuszonych winogron). Wszystko to schowane w rozpływającym się w ustach, przyjemnie tłuściutkim kremie orzechowym. Trzymał się zwarcie czekolady; nie można jej było oderwać bez najmniejszego fragmentu wnętrza. Ta zaś (nie)zaskakiwała dozą mleczności i muśnięciem kakao, swoją nie za wysoką słodyczą.
Czasami się zastanawiam, gdzie giną niektóre zdjęcia z sesji słodyczowych. Owszem, pokazałabym jak wyglądały czekoladki w przekroju, ale mój komputer najwidoczniej żywi się co niektórymi plikami. Niemniej jednak warto sięgnąć po ten słodycz (nawet w związku ze zbliżającym się rychle terminem ważności jak to było u mnie), ponieważ najważniejszą jego cechą jest krem przepełniony licznymi dodatkami. Rodzynki nie są aż takie straszne.
Skład i wartości:
Znalezione: Kaufland
Cena: 5 zł z groszami
Ocena: 6/6
już nie raz miałam kupić.... ale jakoś rezygnowałam z zakupu
OdpowiedzUsuńNastępnym razem zaryzykuj. :D
UsuńKupię przy najbliższej okazji. Bardzo ciekawi mnie ten jamajkowy smak ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie zdaj raport o wrażeniach. ;D
UsuńNie widziałam w sklepach, ale nie przepadam za alkoholowymi słodyczami - choć Twoja recenzja (orzeszki i chrupki <3) mnie zachęca :)
OdpowiedzUsuńNie bez powodu zachęca. 3:)
UsuńJeszcze jej nigdzie nie widziałam. Nawet nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje.
OdpowiedzUsuńO ile słodyczy z alkoholem nie lubię jakoś szczególnie - to takie rumowe jeszcze całkiem, całkiem mi smakują.
Pozdrowionka serdeczne :)
O fee, nie cierpię takich batoników. :-D
OdpowiedzUsuńNie znałam tego produktu ale wiem, że nie w moim guście :P
OdpowiedzUsuńo narobiłaś mi smaku :)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie zwracam uwagi na czekolady tej marki;)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie? To poważny błąd.
UsuńCiekawią nas te czekoladki i fajnie byłoby je dostać w przecenie :D Jak nie czuć tak alkoholu to tylko lepiej a rodzynków się nie boimy :D
OdpowiedzUsuńOja! :D Pierwszy raz je widzę. :D
OdpowiedzUsuńRodzynki bardzo lubię, gorzej byłoby z tą alkoholową (nawet!) nutą.
Jadłam je i również mi bardzo smakowały
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam aż tak za słodyczami z dodatkiem alkoholu. Wolę bez alkoholu ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak za tymi ze znikomą ilością?
UsuńTak, po prostu mi one nie smakują ;)
UsuńCzekoladki niezłe, chociaż dużo bardziej wolę domowe słodycze
OdpowiedzUsuńJak już mam jeść sklepowe słodycze, to właśnie po te sięgam :-) Ale ja mam obsesję na punkcie rumu ;-) Chyba mam w sobie coś z pirata :P
OdpowiedzUsuń