To już kolejny wariant smakowy spod znaku Pringles, czyli jednych z najpopularniejszych, słonych przekąsek na rynku. Bywają w stałej ofercie tych większych sklepów, czyli hipermarketów, ale lubią znienacka zawitac do mniejszych marketów, gdzie zostaje do wybrania niewielka ilość w nie zawsze korzystnej cenie. Obecnie produkowane również w Polsce, co wywołało na mojej twarzy małe zaskoczenie. Wprawdzie mamy do wyboru kilka ciekawych smaków, ale nadal daleko nam do zachodniego rynku, gdzie ich jest naprawdę mnóstwo. Toteż znajdą się pośród potencjalnych konsumentów zbieracze puszek, do których i ja dołączyłam dopiero w tym roku (po kilku(nastu) latach ich poznania). Lepiej późno niż wcale. Dlatego zamierzam publikować posty o każdym następnym smaku jaki spotkam na swojej drodze, ale najpierw zakupię. O ile cena mnie nie powali na kolana.
Nie chcę używać określenia demon itp., szczególnie że piszę ten post o późnej godzinie, choć niespecjalnie pasuje ono do tak zacnej i jednocześnie tajemniczej puszki. Urzekła mnie wręcz podwójnie. Uwielbiam ciemne kolory, a grafika z palącą się obręczą, przez którą przeskakuje chrupek z towarzyszącymi mu papryczkami chili wybitnie pasuje do ostrego smaku o jakim informuje producent na opakowaniu. Scena zapożyczona z cyrku, gdzie zamieniono zwierzęta na jedzenie. Nie przepadam za takimi atrakcjami, a chodzi mi o to, że kocham ostre smaki.
Zdjęłam plastikowe wieczko, a następnie standardowo pociągnęłam za "dzyndzelek" niby plastikowej przylepki. W tamtym momencie przyleciał do mnie paprykowy zapach z charakterystyczną dla chili czy też pieprzu cayenne nutą na samym końcu. Nie skłamię, że mi się to nie spodobało. Grubych i porządnie posypanych przyprawami chrupków na kształt chipsów było dużo. Trzaskały przy gryzieniu, a banalnie niegładka powierzchnia nie dawała o sobie znać, nie miała większego znaczenia jak to było z przyprawą. Ta natomiast odznaczała się zbyt niską ostrośnią, by trzeba było wzywać wsparcie. Nie można zaprzeczyć jej pikantności, która najbardziej wyraźna była z początku, gdyż później ustępowała ziemniaczanemu smaczkowi bez zbędnej tłustości.
Za pierwszym razem odebrałam je jako ostrzejsze. Drugi jednak uświadomił mi o jej stonowanej wartości. Dzięki temu nie zabija smaku, a chrupki same w sobie są czystą kwintesencją. Dodam, że plasują się w mojej czołówce.
Skład i wartości:
Znalezione: Mila
Cena: ok. 7 zł
Ocena: 6/6
Nie dla mnie, pewnie byłby zbyt pikantne :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za takimi przekąskami :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO nie.. tylko nie chipsy :P
OdpowiedzUsuńOgólnie Pringlesy lubię :) Jednak nie wiem czy ostre by mi odpowiadały. Nie jestem wielką zwolenniczką takich smaków. Ale paprykowe na przykład są ekstra. Pozdrowionka cieplutkie :)
OdpowiedzUsuńPringles i Chipsletten były jednymi z moich ulubionych słonych przekąsek, ale jeśli chodzi o ostre chipsy, to uwielbiałam Lays Strong. Najbardziej na kolana powalił mnie smak z wasabi - nie dało się tego zjeść w dużej ilości, bo ostrość czuło się w ustach, nosie, uszach i wszędzie indziej :D
OdpowiedzUsuńLay's Wasabi? Jadłam je nie raz i nadal uważam za okropne.
UsuńMoje ulubione:)
OdpowiedzUsuńJak my dawno nie jadłyśmy chipsów a przekąsek typu Pringles w ogóle nie jadłyśmy :P
OdpowiedzUsuńZ pewnością jestem pod ogromnym wrażeniem technologów, którzy tworzą różne typy smaków i ostatnio bardzo dziwnych, choć dość ciekawych. Jednak jak jeszcze kiedyś miałam czasami ogromną zachciankę na zjedzenie czegoś takiego, to od pewnego czasu raczej trzymam się od tego z daleka. Spróbowałam postawić na zdrowe przekąski i u mnie się akurat to sprawdziło.
OdpowiedzUsuńBaaaardzo, baaaardzo rzadko jem chipsy...
OdpowiedzUsuńNie mam pewności, czy dobrze pamiętam smak, ale z towarzyszących uczuć, mam wrażenie, że to był jeden z moich ulubionych Pringlesowych smaków. ;>
OdpowiedzUsuńMoże czas sobie przypomnieć?
UsuńJestem z tych dziwnych ludzi, którzy nie lubię Pringersów :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię pringlesy, ale są strasznie drogie, więc jem z raz na dwa lata :D.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że chyba ze dwa lata (lub więcej) nie jadłam chipsów. To nic zdrowego, ale ostre to akurat lubię :)
OdpowiedzUsuńJa już nie jem chipsów :D
OdpowiedzUsuńJadłam je parę dni temu - to było moje pierwsze spotkanie z Pringlesami od lat. I jeśli chodzi o smak - to mi smakowały, odpowiednio pikantne, jednak jeśli chodzi o same chipsy, ich chrupkość i strukturę... Tragedia... Zdecydowanie to nie to samo co kiedyś...
OdpowiedzUsuńNa początku: miło mi Cię znów tutaj gościć, witaj. :3
UsuńOdnośnie chipsów możesz mieć trochę racji. Jednak cieszę się, ze nie zawiodłam się do końca.
dawno nie jadłam
OdpowiedzUsuń