sobota, 27 lutego 2016

Lindt Creation Crème Brûlée

Nie jestem pewna, aczkolwiek chyba jednak kiedyś wspominałam, że lubię półki w sklepach (jakkolwiek to brzmi), gdzie znajdują się przecenione produkty, co by je ludzie jak najszybciej wykupili z powodu kończącego się terminu ważności czy innej rzeczy. Ostatnio, stojąc już niedaleko kasy w kolejce, oczywiście, rzuciła mi się z dwóch (plus - minus) metrów w oczy  czekolady płatki tam stojące. Podeszłam, wzięłam i wróciłam, posłusznie czekając na swoją kolej. Stoję i patrzę, podchodzę drugi raz. Pośród wielu (no może nie tak wielu, ale mało ich nie było) czekolad, na stosie, gdzie jedna leżała na drugiej, była ta właśnie tabliczka o smaku francuskiego deseru. Nie mogłam uwierzyć w cenę, więc nawet spytałam się kasjerki czy to na pewno ta. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji.


Tak oto w moje ręce wpadła pierwsza tabliczka Lindt z serii Creation. Podczas gdy Excellence jest mi dobrze znana, tak żadnej z ,,linii kreacji" nie próbowałam w ogóle. Różnią się jednym, od początku zauważalnym szczegółem. Te są potężniejsze, gdyż mają o całe 50 g więcej. Przekłada się to na tak samo większe - tekturowe bez zmian - opakowanie z zawsze obecnymi złotymi napisami i piękniejszą grafiką niż w stu gramach. Tutaj jedna kostka, za którą za tło robi Crème Brûlée w kokilce.


Podział na części się nie zmienił ani trochę, bo tutaj też mamy ich dziesięć. Parzysta liczba nieprzyjemności z logo marki i znakiem. Większe od Excellence jak i nieco grubsze. W tym wariancie nie deserowa, a mleczna czekolada o jasnej barwie odgrywa ważną rolę, przykrywając niemalże białe nadzienie z wafelkami i kawałeczkami cukru karmelizowanego.


Smak: Po otwarciu, nad całością unosi się boski, słodki zapach. Zaraz, zaraz... Przecież on przypomina Kinder Niespodziankę! Zarówno tamta firma jak i Lindt ma dobre produkty, więc spodziewałam się czegoś smacznego. Sam aromat już na początku rozwiał moje obawy dotyczące zawartości.
Pierwszym krokiem było zgryzienie czekolady, porządnie oblewającej nadzienie. Jak przystało na znaną (i powszechnie) lubianą marką jest naprawdę smaczna i mleczna. Nuta kakao jest wyczuwalna, a co mnie mnie porządnie zaskoczyło, słodycz nie bywa nachalna, a ujawnia się coraz bardziej dopiero z czasem.
Przechodząc do nadzienia... no właśnie. Nie wiem czy to wina zbliżającego się końca terminu ważności, ale jest dość tłuste, przez co margarynowym go można nazwać bez namysłu. Nieprzyjemny rodzaj tłuszczu, jakby starego, a nie mlecznego jak twierdzi producent w nazwie. Gdyby nie kawałki karmelizowanego palonego cukru i wafelki, to nie wzięłabym chyba do ust kolejnej kostki. Te pierwsze są pyszne i jak przystało na cukier - słodziutkie, a zarazem chrupiące. Twarde, dzięki czemu można je rozgryźć, czego nie powiem (ani nie napiszę) o wafelkach. One są drobne i chrupiące. Wydają się być świeże, dopiero upieczone.
Nadzienie mogliby zmienić. W tym sensie, żeby pozbyć się margarynowego posmaku. Na szczęście dorzucone do niego dodatki starają się ratować sprawę. Natomiast do samej mlecznej czekolady nie mam nic. Wprawdzie nie kupiłabym jej za zwykłą cenę, ale ciesze się, że spróbowałam.
Skład i wartości:


Znalezione: Tesco
Cena: 3,60 zł !
Ocena: 3/6

24 komentarze:

  1. dla mnie przesłodzona była i sztucznawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. lindt ... popularna marka a ja nie znam tych czekolad. Jestem wierna MILCE :) NAJLEPSZA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milka jest również w moim rankingu najlepszych słodyczy, ale jednak Lindt ma coś w sobie (może nawet lepszego).
      Polecam przy okazji spróbować kiedyś. ;)

      Usuń
  3. Za 3,60zł ciężko się nie skusić :0 Chociaż ja już wiem, żeby mimo wszystko po Creme Brulee nie sięgać, jest wybitnie nie w moim stylu. Zgadzam się, nadzienie to koszmar :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za 3,60 jak na czekoladę, która zazwyczaj kosztuje prawie 15 zł, to jednak była warto się przekonać. Inaczej bym raczej nie sięgnęła, bo widywałam ją nie raz.

      Usuń
  4. Nawet jeżeli szału nie robi to za taką cenę też byśmy kupiły :D Chociaż samego deseru nie lubimy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie wrażenia po deserze? Pewnie za słodki.

      Usuń
    2. Taki przesłodzony budyń ale my jadłyśmy kupną wersję z Lidla serii Deluxe, więc pewnie to nie to co oryginał :)

      Usuń
  5. Do czekolad o tym smaku zniechęciła mnie Wedlowska, ale ta widzę wygląda przyzwoicie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądać wygląda.
      Tamte nie są zbyt dobre.

      Usuń
  6. Mogłabym spróbować, ale tylko za 4 zł, niezbyt mnie interesuje, w dodatku po słabych recenzjach xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Za taką cenę to wstyd by było nie kupić :) Wygląda naprawdę smacznie i ciekawa jestem jak ja bym odebrała to nadzienie, bo Lindty bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, ja też bardzo lubię czekolady Lindt...
      Pierwsza z Creation jaką spróbowałam nie do końca okazała się być dobra.

      Usuń
  8. Taka cena, weź... Ja jakoś nigdy nie trafiam na dobre promocje, a na półkach z przecenami znajduję co najwyżej stare, otwarte i pokruszone na wiór ciastka. Jestem promocyjną ciamajdą.
    Co do Lindta, niestety co rusz mnie zawodzi. Ta cała seria Creation również. Creme Brulee jeszcze trzyma poziom, bo to w końcu creme brulee - niestety jestem beznadziejnie zakochana w tym kremie.

    http://livingonmyown.pl/2015/08/14/lindt-creation-creme-brulee/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym go spróbowała, ale nie mam chęci, ani tym bardziej czasu na zrobienie.

      Usuń
  9. I ja się na niej zawiodłam bo jest po prostu słaba...mnie wręcz nie smakowała, bo te kruche i klejące karmelki imitujące cukier są okropne! :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One choć trochę ratują środek. Mi tam smakowały.

      Usuń
  10. Ja też się na niej zawiodłam, w ogóle mi nie smakowała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jadłem tylko gorzkie od firmy Lindt, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale masz rację, grzechem byłoby nie wziąć za tę cenę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mleczne są bajeczne, masz moje słowo. I piszę to osoba, która woli gorzkie albo chociaż deserowe czekolady.
      Aczkolwiek nadzienie będące imitacją tego kremu nie do końca wypaliło.

      Usuń
  12. Jak dla mnie była obłędna. Jadłam parę razy creme brulee i smakowała dokładnie tak jak ten deser. Gdybym trafiła na taką promocję, to zrobiłabym zapas ;3 Ja teraz testuję francuskie Creation, niedostępne u nas :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli Ci się podobają przepisy - skomentuj. Bądź na bieżąco - obserwując bloga!
Spam jest ignorowany i usuwany.