Razu pewnego miałam niebywałą ochotę na ciastka (pół)kruche. Domyślacie się, ba, zapewne wiecie jak człowiek czuje się, kiedy ma chcicę na jakiś konkretny produkt. Żaden inny wtedy go nie może zastąpić, ani jeden nawet trochę podobny. W takich przypadkach właściwe wyjście jest jedno - zaspokoić swoje dotychczasowe potrzeby. Akurat byłam z mamą na zakupach w sklepie. Przy wejściu zobaczyłam poniższe, francuskie (a kto mnie zna ten wie, że jaram się tym krajem od naprawdę długiego czasu) tarteletki rodem z ich wspaniałej ojczyzny! Tak, na odwrocie znalazły się napisy w języku miłosnym (lecz żadnych słodkich wyznań tam nie było). Ów płaskie słodycze są kruche, tyle że posiadają znaczące nadzienie. A co mi tam, zaryzykowałam.
Paczuszka utrzymana była raczej w stonowanych, wyważonych kolorach, gdzie nad innymi dominowała biel pomimo różowo-czerwonych akcentów. I tutaj padło nieco dziwne, moje skojarzenie z sufitem - ten także jest biały praktycznie w każdym domu mieszkalnym. Za to kratka u góry podsunęła mi myśl o typowym, babcinym obrusie rozpostartym na drewnianym stole. Zdjęcie samych tarteletek (aż wstyd się przyznać, że dopiero teraz uświadomiłam sobie tą pisownię) zwraca skutecznie uwagę, a napisy elegancką czcionką dopełniają całość. Magnifique!
Szczerze mówiąc nie zwróciłam uwagi na ilość sztuk znajdujących się w paczuszce przy pakowaniu jej do koszyka. Dopiero przy otwieraniu opakowania zorientowałam się, iż bohaterek było niewiele - równo dziewięć łódeczek o spłaszczonej podstawie. Myślałam raczej o plastikowym łóżeczku, a w nim śpiących bohaterkach jak to ma w zwyczaju większość znanych (nie tylko mi, ale i) społeczeństwu firm produkujących ciastka. Przezroczyste folijki również mnie zaskoczyły. Konsument miał dzięki temu zapewnienie o świeżości każdej tarteletki, a w dowolnej chwili mógł jedną czy więcej zabrać ze sobą.
Tarteletki nie pokazały siebie jako idealnie okrągłe kółka. Tak właściwie, kształtem oraz wielkością zbliżone były do małych jajek. Natomiast zapach jak najbardziej odpowiadał malinom, dokładniej w formie wysokosłodzonej konfitury, która jest zbita, twarda(wa). To samo z nadzieniem - posiadało ono dużą słodycz, znacznie przewyższającą poziom cukru dżemów. Kwaśne, malutkie pesteczki nie dały rady się jej przeciwstawić. Wszystko to schowano w kruchej, grubej, jednakże niezbyt twardej skorupce subtelnie słodkiego, zdecydowanie kruchego ciasta. Odniosłam wrażenie, że wierzch (znaczy gówna tego część) była nieco bardziej chrupiąca - upieczona.
W życiu nie zjadłam tak wielu francuskich słodyczy w porównaniu do niemieckich. Polskie jednak przewyższają je nad wszystkimi. Nieważne. Odnośnie tarteletek nie mogę nie wspomnieć o ich wysokiej słodyczy wywodzącej się z nadzienia. Ta przejęła kontrolę nad całością, zdominowała wszystko. Do samego spodu zastrzeżeń nie mam. Ciastka całkiem dobre, lecz nie powtórzyłabym ich .w przyszłości. Moga być wspaniałe dla osób kochających maliny albo raczej konfitury z tych owoców. Z resztą nie tylko, generalnie dla wszystkich, którzy uwielbiają konfitury, dżemy - najlepiej wysokosłodzone przetwory owocowe.
Znalezione: Biedronka
Cena: kilka zł
Ocena: 3/6
Ładnie wyglądają, ale szkoda kasy ;)
OdpowiedzUsuńNie jadłam, ale bardzo chętnie sie skusze i ocenię jak mi przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie wolę domowe ciastka.
OdpowiedzUsuńAż mi się słodko zrobiło od samego patrzenia :) Może kiedyś na nie trafie i spróbuje o ile cena nie będzie komiczna ;p
OdpowiedzUsuńMorze zawsze ma coś w sobie, a ja od wiosny o tym wyjeździe marzę :)
Ja kiedyś tez tak miałam, jako dzieciak ze wsi uwielbiałam miasto a teraz odmieniło mi się ;)
Komiczna nie jest, raczej przeciętna. ;)
UsuńChyba wolę inny rodzaj kruchych ciastek z dżemem - zwłaszcza z tak przesłodzonym ;)
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze takich nie jadłam, ale wyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńJak na sklepowe, to wyglądają całkiem spoko ;)
OdpowiedzUsuńNie jadłam ich - nawet nie widziałam ich w sklepie ale mam wrażenie, ze byłyby smaczniejsze, gdyby nie były tak słodkie ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi ciastkami, więc pewnie by mi nie posmakowały ;)
OdpowiedzUsuńdobrze więc, że pożałowałam i nie kupiłam:)
OdpowiedzUsuńWyglądają całkiem smacznie :)
OdpowiedzUsuńPrzepysznie wyglądają te tarteletki :) Muszę poszukać tych tarteletek w sklepie i wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patryk
Ostatnio widziałam je nawet w Piotrze i Pawle.
UsuńOoo jak na coś najdzie ochota, a tego nie ma pod ręką to o jeny. Najgorsze jeszcze wtedy, że do sklepu się nie chce iść xD. Takie ciastka to nie dla mnie. Uwielbiam markizy i wafelki.
OdpowiedzUsuńNie specjalnie nas ciekawią takie ciastka :)
OdpowiedzUsuń