Na zewnątrz wieje w tą i z powrotem, temperatura bliska zeru, a ja zajadam lody.
Nie, no dobra. Otworzyłam je tydzień temu (tak właściwie to jutro ten tydzień minie) jako dodatek do dopiero co wyjętej z piekarnika szarlotki na cieście półkruchym z jabłkami i ukochanym cynamonem. Wtedy to pierwszy raz w życiu jadłam ciasto z lodami. Bynajmniej w tej chwili nie przypominam sobie innego momentu z przeszłości. Stwierdzenia typu ,,o jakie to niebo" miały swoje spełnienie w tamtym czasie, a ja sobie obiecałam, iż t nie będzie ostatni raz. To tak odnośnie lodów, bowiem Haageny należą do grupy tych droższych deserów mrożonych sprzedawanych głównie latem. Aż dziwne, że postanowiłam z nimi skończyć (nie)cały rok po zakupie. Dobrze, że słodycze mają długi termin ważności. Jak dobrze, że choć raz w życiu dorwałam je na promocji. Takie pierwsze razy są najlepsze.